*Sara*
Ćwierćfinały wygraliśmy 3:1 z Francją, w półfinale zmierzyliśmy się w ciężkiej walce z reprezentacją Serbii, którą niestety w tie - breaku przegraliśmy 23:21. Mecz był bardzo ciekawy i zacięty. Pozostał nam tylko mecz o brąz. Udało się! Polacy zostali Brązowymi Medalistami Europy!! Kij wam w... Twarz. Hejterzy. Z indywidualnych nagród najlepszym przyjmującym został Kubiak, a rozgrywającym Ziomek.
- Ale jak to mamy o 4 pokoje mniej?! Ja się pytam pana jak mam pomieścić całą reprezentację i sztab? No jak! - Andrea kłócił się z dyrektorem hotelu.
- Proszę pana. Tu mają państwo 5 "trójek" i 1 "czwórkę" więcej dać nie mogę.
- Dobra.. Dzwonię do prezesa, a wy się jakoś porozdzielajcie.
- Mówiłam, żebby zadzwonić do Mirka, to nie... - szepnęłam do Kubiaka. - To robimy tak. Sarkę trzeba wcisnąć do któregoś z chłopaków. Proponuję Pitera i Bartka, albo Łukas... - próbował rozmieścić nas Możdzon.
- My ją bierzemy! - przerwał mu Krzysiek.
- Nieee!
- Taaak! To my już idziemy, a wy się jakoś podzielcie. - Łukasz zabrał Marcinowi kartę do pokoju, a Igłą pociągnął mnie jak małe dziecko za rękę.
***
Takim to sposobem "czwórkę" zajęli statystycy i fizjoterapeuci. 1 "trójkę" trenerzy i Vanny od przygotowania fizycznego. Reszta się jakoś podzieliła. Niestety z powodu kontuzji opuścić nas musiał Kosa, a Zibi z powodu słabej formy wrócił do kraju. Odbyłam z nimi długą rozmowę. Na jego miejsce przyjechał Grzesiek Bociek. Bardzo sympatyczny chłopak. Jeśli zajmiemy jakieś miejsce oni też dostaną medal, bo przyczynili się do tego sukcesu. Podczas mieszkania z Krzyśkiem i Łukaszem w jednym pokoju było wiele śmiechu i zabawy. Tylko Ignaczak trochę chrapie... Wyczuwacie ten sarkazm no nie?

Wróciliśmy do stolicy, szybka konferencja, w której musiałam brać udział, bo trener stwierdził już podczas pobytu w Spale, że jestem jeszcze takim rzecznikiem prasowym. Pożegnałam się ze wszystkimi i skierowałam do samolotu... Cóż.. Zurück zu Dortmund.
*Lena*
Od kilku dni jestem w związku z Marco. Bardzo się z tego powodu cieszę, ponieważ on mógłby mieć każdą, a wybrał mnie i mam nadzieję, że będzie nam się układać. Już niedługo wraca Sara, w końcu. Tak bardzo za nią tęsknię, mimo że niedawno się widziałyśmy. Reus właśnie szykuje się na trening, a ja pójdę chyba z nim, bo nie mam co robić i przy okazji ogarnę coś w biurze lub porobię zdjęcia.
-Jesteś już gotowy?-zapytałam mojego ukochanego.
-Tak, możemy wychodzić. Idziemy piechotą czy samochodem?
-Dawaj pojedziemy moim cudeńkiem. -zaśmiałam się.
-Haha no okej, to wychodzimy.
Wyszliśmy z domu do garażu. Wyprowadziłam samochód i pojechaliśmy w stronę SIP.
-Powiesz im, że jesteśmy razem?-zapytałam.
-A mogę?
-No jasne, ale powiedz Mario, żeby nic nie gadał Sarze, bo chcę jej sama to powiedzieć.
-Okej. Dobra, lecę do szatni. Widzimy się na murawie. -przytulił mnie i dał mi buziaka.
Poszłam do biura Sary trochę tam ogarnąć, bo długo nikogo w nim nie było. Przygotowałam wszystko i zaczęłam sprzątać ze słuchawkami w uszach. Nie zauważyłam jak ktoś wszedł. Złapał mnie za biodra i przyciągnął do siebie. Okazało się, że to był Marco.
-Co ty tu robisz? Powinieneś być na boisku -uśmiechnęłam się.
-Wiem, ale przyszedłem powiedzieć ci, że cie kocham.
-Oooo słodko. Ja ciebie też, a teraz spadaj na boisko.
-No dobra... -posmutniał- do zobaczenia.
Wyszedł, a ja wróciłam do sprzątania. Kiedy skończyłam wzięłam aparat i ruszyłam w stronę piłkarzy. O dziwo było u nich spokojnie i słuchali się trenera. Nagle zauważyłam biegnącego w moją stronę Mario.
-Lena, gratuluję wam ! Czekam na małe Reusiątka - zaczął składać życzenia itp.
-No no, na to poczekasz jeszcze trochę, a teraz idziemy do chłopaków.
Tam zaczęli nam gratulować itd. W końcu mogłam odetchnąć i zabrać się do roboty. Zrobiłam masę zdjęć. Po drodze do gabinetu powiedziałam trenerowi, żeby przekazał Reusowi, aby po treningu zajrzał do mnie. Włączyłam komputer i zaczęłam wrzucać zdjęcia. Po skończeniu glebnęłam się na kanapę i nie odczulam, że zasnęłam.
*Marco*
Po treningu trener powiedział mi, żebym wpadł do Leny. Przebralem się, pożegnałem z chłopakami i poszedłem. Zastałem ją śpiącą. Tak słodko i niewinnie wyglądała. Postanowiłem, że nie będę jej budził, więc wziąłem ją na ręce i zanioslem do samochodu. Po drodze coś tam mamrotała, ale na moje szczęście się nie obudziła. Położyłem ją na tylnych siedzeniach i ruszyłem do domu. Na miejscu położyłem ją do łóżka, a sam zrobiłem sobie coś do jedzenia.
*Mario*
Jestem szczęśliwy z dwóch powodów. Mianowicie z tego, że Lena i Marco w końcu są razem i że SARA W KOŃCU WRACA !!! Dzisiaj zadzwoniła do mnie, żebym przyjechał po nią na lotnisko. Jestem tak szczęśliwy, że trudno to wyrazić. Prosiła mnie, abym nikomu o tym nie mówił, bo chce zrobić niespodziankę. Już się nie mogę doczekać, aż dojadę na lotnisko. Droga zajęła mi 30 min. Już na miejscu od razu ujrzałem Sarę. Zaczęliśmy biec w kierunku siebie. Mocno się przytuliliśmy i poszliśmy do samochodu.
-Bardzo się stęskniłem -oznajmiłem jej.
-Ja też!
-To gdzie mam cię zawieźć? -zapytałem.
-Hmmmm Lena jest u Marco, tak?
-No tak.
-To zawieziesz mnie do mojego i Leny mieszkania. Ja się rozpakuję, zjem coś i pojadę do nich.
-Okej. Może wieczorem wszyscy gdzieś wyjdziemy? Taka powitalna impreza- zaproponowałem.
-Super pomysł!
-To obdzwonię wszystkich, a ty idź się w spokoju ogarnij.
-Ok, to do zobaczenia!
Dała mi buziaka w policzek na pożegnanie i wyszła z samochodu.
*Sara*
Weszłam do domu, a w nim o dziwo był porządek.
-Czyli, że Lena przychodziła i sprzątała- powiedziałam do siebie.
Rozpakowałam się, zjadłam coś i po 1,5 h wyszłam do garażu po samochód i ruszyłam do Leny i Marco. Na wszelki wypadek zaparkowałam kawałek od jego domu, żeby mnie nie wyczaili. Powoli podeszłam do drzwi i zadzwoniłam dzwonkiem. Po chwili drzwi otworzyła mi Lena.
-Sara!!! - rzuciła się na mnie.
-Tak się cieszę, że Cię widzę!
-Ja też!
-Wchodź do środka.
Weszlysmy do domu, a tam Marco od razu mnie "mile" przywitał.
-Sarna! Musiałaś już przyjeżdżać?
-Miley ! Też się cieszę, że Cię widzę.
-A tak serio to chodź tu- podszedł do mnie o przytulił.
-No to opowiadajcie co tu się działo jak mnie nie było.
-Hmmmm... trochę tego jest. -zaczęła Lena.
-Spokojnie, mamy teraz dużo czasu!- zapewniałam ich.
-Okej, to usiądźcie w salonie, a ja zrobię naszą ulubioną kawę i wszystko ci opowiem - zaproponowała Lena.
Razem z Reusem poszliśmy do salonu, a po chwili dołączyła do nas moja przyjaciółka. -A no... Nudno mi było samej mieszkać, więc przeprowadziłam się do Marco, ale to już wiesz.
-No wiem i co dalej?
-No i najważniejsze ja i Marco jesteśmy już od kilku dni razem.
-I nic mi nie powiedziałaś?! Foch forever na 5 min- udawałam, że się wkurzyłam.
-Nie chciałam ci przeszkadzać w twojej pracy.
-Ty mi nigdy nie przeszkadzasz, zapamiętaj to! A tak serio to nawet nie wiecie jak bardzo się cieszę z waszego szczęścia! - zaczęłam im gratulować.
-No to Lena, kiedy idziemy na jakieś zakupy?
-Hmmmm może jutro po południu? Ale najpierw pójdziesz i przywitasz się z trenerem i chłopakami.
-No ok- zgodziłam się - a teraz spadam, pa! A no i jutro się wprowadzasz z powrotem!
Następnego dnia z samego rana wstałam, uszykowałam się i zjadłam śniadanie. Jechać musiałam sama, bo Lena została u Rudej Cioty, muszą się jeszcze sobą nacieszyć. Soł romantiko słitiko i te sprawy... Dlatego zadzwoniłam do Mario, czy nie trzeba go podrzucić. Z chęcią przyjął moją propozycję. Piłkarz czekał już na mnie pod swoim rodzinnym domem. Wsiadł do mojego Benia, przywitał buziakiem w policzek. Po drodze opowiadałam mu różne sytuacje które wydarzyły się na Mistrzostwach, a on mi z treningów. Obiecałam mu też przetłumaczyć nowy sezon "Igłą szyte". Po chwili byliśmy już pod stadionem. Przez szybę w aucie widzieliśmy już nasze gołąbeczki idące w stronę wejścia.
- Dobra Goetze, leć się przebrać do szatni, a ja na murawę. - na miejscu spotkałam już trenera, który serdecznie się ze mną przywitał.- Sarka wszyscy za tobą tęsknili. Wiesz pewnie, że mamy trzech nowych graczy, poznasz ich zaraz. A Mo i Leo odeszli?
- Niestety tak, dzwonili do mnie.
- Dobrze... Jeszcze Neven, Ilkay, Sebastian i Mats mają kontuzje. To jest kompletna masakra i problemy dla klubu... Ale co cię będę zadręczał. Patrz!
- Biedactwa no.. Czeeeeść chłopcy!! - krzyknęłam do piłkarzy wchodzących na boisko.
- Saruuniaaa naszaaa! Chodź ty tu do mnie! - przytulił mnie Schmelzer.
- Marceeeleek! Gdzie masz Hummelsiątko?!
- No przecież kontuzję ma. Okej, zapoznaj Sarę z chłopakami, a ja i Żejko zaraz wrócimy.
- Dobrze trenerze! To tak, to jest Sokratis. - Grek wyciągnął rękę w moją stronę.
- Pierre. - Gabończyk przytulił mnie, co wywołało u mnie lekkie zdziwienie. Bardzo z niego pozytywny człowiek, Mario o nim dużo mówił.
- Henrikh. - cwaniacko się uśmiechnął i puścił mi oczko. Ojj coś czuję kolego, że się nie polubimy... - Co robisz dziś po treningu? - zadał mi pytanie, a ja spojrzałam na Mario, który zaciskał pięści i zrobił się czerwony na twarzy.
- Wracam do domu i będę myśleć o tym jak bardzo mnie wkurzasz. - wśród piłkarzy rozległo się donośne "uuuuuu...".
- Ostra lubię takie!
- Uważaj bo się skaleczysz. - Sara mistrz ciętej riposty!
- Mogę zaryzykować.
- Nie kręcą mnie bruneci, wolę szatynów.
- Mogę się przefarbować.
- Poprawka. NIE kręcisz mnie TY! - podeszłam do niego i wycelowałam w niego palca. Moje niecałe 1,73 m i 5 centymetrowe szpilki sprawiły, że byłam z nim prawie równa. Kłótnia trwałaby dalej gdyby tylko nie przyszedł trener. W sumie to nawet dobrze. Udałam się do swojego gabinetu, na biurku leżały stosy kartek do uzupełnienia. Po pół godzinie skończyłam. Wstałam i podeszłam do przeszklonej ściany, z której miałam widok na cały stadion. Przypomniał mi się pierwszy dzień tutaj i to jak Mario machał mi z murawy. Powtórzyło się to. Z uśmiechem odmachałam. Szatyn wrócił do gry, lecz po chwili doszło do zgrzytu. Henrikh i Mario byli w przeciwnych drużynach. Jeden drugiego sfaulował. Bynajmniej tak to wyglądało, nie pytajcie się mnie proszę bo jak pewnie wiecie z nożnej znam tylko podstawy. Lena inaczej! Ona to ci wymieni składy wszystkich drużyn i zasady. Cóż ja mogę powiedzieć to samo o siatkówce, a ona już nie... Wracając do sytuacji na murawie. Mario zaczął krzyczeć na Ormianina, on go popchnął i wywiązała się z tego lekka szarpanina. Kuba zaczął odciągać Goetze, a Sokratis Heńka. Trener wkurzył się, powiedział coś Kubie, a ten pociągnął za sobą szatyna i wyszedł z boiska. Zdziwiło mnie to bardzo. Usiadłam na narożniku w gabinecie, ale po chwili usłyszałam donośne pukanie do drzwi. Do pomieszczenia wszedł Błaszczykowski. Powiedział mi szybko po polsku, że trener kazał mi uspokoić Mario i musiał już wrócić na trening.
- Wkurwia mnie ten facet. No po prostu wkurwia, nie dość, że będzie ze mną walczył o miejsce w pierwszym składzie przez kontuzje Ilkaya to jeszcze się do ciebie podwala... - ohoho czyżby pan Goetze był zazdrosny? Przecież jesteśmy tylko przyjaciółmi... - no i jeszcze ja pamiętam jak mnie w poprzedniej Lidze Mistrzów sfaulował jak graliśmy z Szachtarem no po prostu nienawidzę typa...
- Dobrze spokojnie, leż a nie się unosisz. - piłkarz położył się na kanapie, a ja przysunęłam sobie krzesło obok. Złapał mnie za lewą rękę, ta była wolna, bo prawą notowałam to co mi mówi.

- Jezu Goetze ty to zmieniasz temat... No jadę cię odwieźć, zajeżdżam po Lenę i mamy szał zakupowy.
- A ja myślałem, że gdzieś wyskoczymy... - zasmucił się.
- Skarbeńku jutro. - dałam mu buziaka w policzek.
Pogadaliśmy jeszcze chwilę i wyszliśmy razem z gabinetu. Skierowaliśmy się na parking i Beniem wróciliśmy do domów.
*Lena*
Obudziłam się o 9. Nie było koło mnie Marco, więc pewnie jest na dole. Tak wygodnie mi się leżało, ale co dobre kiedyś się kończ. Wygramolilam się z łóżka i podeszłam do szafy, żeby wybrać sobie ubrania. Postawiłam na jakiś dres i bluzę, bo było mi zimno. Ogarnęłam włosy itp i wyszłam z pokoju. Wychodząc czułam miły zapach z kuchni. Cichutko zeszłam po schodach, podeszłam do mojego ukochanego i od tyłu się w niego wtulilam.
-Dzień dobry. Jak się spało mojej księżniczce?- przywitał mnie miłymi słowami.
-Bardzo dobrze, bo miała obok swojego księcia.
Staliśmy wtuleni w siebie jeszcze przez chwilę, ale Marco musiał pilnować jedzenia, żeby wszystko było w normie.
- Teraz siadaj do stołu, a ja zaraz przyniosę śniadanie.
Zrobiłam to co kazał. W międzyczasie zadzwoniłam do Sary, żeby dogadać się w sprawie tych zakupów. Ostatecznie i jednozgodnie stwierdziłysmy, że o 15 idziemy podbijać sklepy. Po skończonej rozmowie Marco przyniósł posiłek.
-Śniadanie dla mojej najpiękniejszej i jedynej księżniczki - mówiąc to uśmiechnął się i słodko pocałował mnie w czubek głowy.
-Dziękuję bardzo. Kocham cię Marco - ładnie mu podziękowałam.
-Ja ciebie też, ale teraz nie gadaj tylko jedz.
Po skończonym śniadaniu postanowiliśmy poleniuchowac przed telewizorem, bo Marco miał jeszcze trochę czasu do treningu. Niespodziewanie Reus zaczął mnie łaskotać.
-Hahahaha Marco tylko nie to hahaha przestań - ledwo co mówiłam przez śmiech.
-A co będę z tego miał ?
-Nie wiem, ale ja mogę się odegrać, pamiętaj !
Przez to nasze łaskotanie spadlismy z kanapy i smialismy się jeszcze bardziej.
Marco leżał na mnie i składał czułe buziaki na moich ustach. Później zmieniliśmy się rolami. Bawiliśmy się tak jeszcze długi czas, ale wszystko co dobre kiedyś się kończy.
-Marco, jest już 11, a na 12 masz trening, więc rusz się i idź się ogarnąć.
Zrobił to co kazałam, a ja poszłam do łazienki wziąć relaksującą kąpiel, bo zostało mi jeszcze dużo czasu. Przyszykowałam sobie wszystko i w końcu mogłam wejść do wanny.
-Kochanie, wychodzę ! - przez drzwi słyszałam krzyki Marco.
-Do zobaczenia ! - odkrzyknęłam mu i włączyłam muzykę na full.
Siedziałam w tej wannie chyba z jakieś 1,5 h. Musiałam już kończyć, bo jeszcze trzeba się ogarnąć. Owinęłam się w ręcznik, posprzątałam po sobie w łazience i poszłam w stronę pokoju, żeby uszykować sobie jakieś ubrania. Ostatecznie zdecydowałam, że wybiorę to. Potem poszłam wysuszyć i ułożyć jakoś włosy. Nim się obejrzałam była godzina 13:30. Stwierdziłam, że mam jeszcze dużo czasu, więc zeszłam do kuchni zrobić sobie coś do jedzenia, a później pograć na PS4. Grałam tak długo, aż w końcu usłyszałam dzwonek do drzwi. Otworzyłam i moim oczom ukazała się Sara.
-No hej, gotowa na podbijanie sklepów ? Ubierz wygodne buty, bo trochę sobie połazimy.
-Hej, tak gotowa tylko skoczę po torebkę i możemy jechać.
Wzięłam to co miałam wziąć i zamknęłam dom. Oczywiście musiałyśmy jechać Beniem Sary, bo jakże by inaczej.
- Nienawidzę typa o imieniu Henrikh.- usłyszałam, gdy tylko weszłam do jej auta. Reszta drogi upłynęła mi na wysłuchiwaniu, dlaczego i kto to.
----------------
Jedno wielkie przepraszamy za opóźnienie.
Cóż, świetna Oli usunęła pół rozdziału.
Brawa dla Oliwii Goetze.
Jeśli czytasz zostaw komentarz to motywuje :)