wtorek, 1 lipca 2014

Rozdział 29

*Lena* 

Już za 2 dni Święta Bożego Narodzenia. Razem z Marco dostaliśmy zaproszenie od moich rodziców, żebyśmy spędzili je u nich w Polsce. Oczywiście z przyjemnością się zgodziliśmy. Walizki mieliśmy już prawie spakowane, bo dzisiaj wyjeżdżamy. Zadzwoniłam jeszcze do mamy, aby zapytać się czy czegoś nie przywieźć. Jak to ona powiedziała, że nie, że nie potrzeba. Jeśli tak twierdzi to kłócić się nie będę. Przypomniałam sobie, że muszę jeszcze spakować sukienkę i dodatki na ten wyjątkowy wieczór. Wybrałam niebieską, ponieważ w tym kolorze czuję się najlepiej. W końcu dopięłam walizkę. Marco też już był gotowy, więc mogliśmy wyjeżdżać. Zamknęliśmy dom i wsiedliśmy do samochodu. Cieszyłam się, że w końcu, po długim czasie odwiedzę moją ojczyznę i rodzinę. Umówiłam się z Reusem, że w połowie drogi ja będę kierować, żeby on mógł odpocząć.

*Kilka godzin później* 

Wreszcie po długiej podróży dotarliśmy na miejsce. Zaparkowaliśmy samochód, wyciągnęliśmy walizki i weszliśmy do domu. Od progu było czuć świetne zapachy. 
-Cześć wam!- przywitałam się. 
-Witajcie!- mama wyłoniła się z kuchni.
Zaczęliśmy się wszyscy witać i przytulać. 
-Pokój macie już przygotowany, więc idźcie się rozpakować- oznajmiła nam mama. 
Zrobiliśmy to co kazała, a potem zeszliśmy z powrotem do niej do kuchni. 
-Pomóc ci w czymś?- zapytałam.
-Tak, możesz obtoczyć karpia w panierce i włożyć do lodówki.
-Już się robi! 
W tym czasie Marco robił coś tam z moim tatą. 
-Widzę, że tata czuje się już lepiej.
-Tak, to prawda. Jestem z tego powodu bardzo szczęśliwa. 
-To świetnie. 
Połowę dnia spędziłyśmy w kuchni. Na szczęście wieczorem zostało trochę czasu, więc wyciągnęłam Reusa na spacer po Warszawskich ulicach. Idąc gadaliśmy o różnych rzeczach. Wspominaliśmy swoje dzieciństwo przy czym bardzo się śmialiśmy. O 22 wróciliśmy do domu. Światła były pogaszone, więc nie chcąc budzić rodziców włączyliśmy latarkę w telefonie i po cichu doszliśmy do pokoju. Wykąpaliśmy się i poszliśmy spać, bo jutro czeka nas kolejny pracowity dzień. 

*Sara*

Kocham Święta. Nie tylko dlatego, że są prezenty. Chociaż wiadomo, ja bardzo lubię je dostawać. Ale zjeżdża się rodzinka, która porozrzucana jest po całym kraju. Tu siostra mamy z Zielonej Góry z mężem i synem. Brat taty z Poznania i wiele innych. Teraz stoję przed domem Mario żegnając się. Szczerze? Nie wiedziałam, że aż tak bardzo można się do kogoś przywiązać. Tak strasznie go kocham i nie chce się z nim
rozstawać.
- Masz zadzwonić od razu jak dojedziesz!
- Zadzwonię. Muszę już jechać jeśli chcę zdążyć na Wigilię. Kocham cię. Pa! - ostatni raz mnie pocałował, a ja wsiadłam do Benia, w którym zapięty w legowisku leżał Stanley.
Droga, cóż do najkrótszych nie należała, ale przy kilku postojach oraz kilku(nastu) kawach i Redbullach - Reklamy by ZetBe9 - po godzinie 19 udało mi się dotrwać do Andrychowa! Na podwórku pod dużym białym domem z numerem 64 stało już kilka samochodów. Wyjęłam swoją walizkę, wypuściłam psa i po cichu weszłam do domu. Z salonu słychać było głosy całej rodziny. Jako pierwszy wbiegł Stanley wywołując zdziwienie wśród obecnych, a po nim ja.
- Hej hej, witam wszystkich moich fanów obecnie tu zebranych!
- Córcia! Już myślałem, że nie przyjedziesz. - przytuliłam tatę.
- Ja bym nie dała rady? Ja? - przywitałam się ze wszystkimi, posiedzieliśmy jeszcze trochę razem i każdy rozszedł się do swojego pokoju. Wchodząc do mojego starego królestwa przypomniałam sobie te dziecięce lata. Plakaty porozwieszane na ścianach Timberlake! Skowrońska!. Kiedyś marzyłam o tym, żeby ją dotknąć. A teraz? Grałam z nią w reprezentacji, utrzymuję z nią kontakt! Telewizor, na którym śledziło się większość siatkarskich pojedynków. Regały pełne książek Podeszłam do balkonu i zerknęłam na podwórko i okolice. Od razu nasunęło mi się wiele wspomnień z dzieciństwa. Okolica cóż powiedzieć.. Osiedle jednorodzinnych domków. Dom duży, ogród - oczko w głowie mamy -  zadbany. Ale co innego można się spodziewać po posesji pani chirurg i pana żołnierza... Położyłam się do dużego miękkiego łóżka i po chwili już odpłynęłam... Rano obudziłam się dosyć późno.. No co chyba trzeba odespać tą podróż? Podeszłam do szafki, w której były rozpakowane ubrania z walizki wybrałam bluzkę i zwykłe szare legginsy. Ubrana zeszłam do kuchni, w której urzędowała mama z ciocią Honoratą.
- Obiad czy śniadanie? - ze śmiechem powitała mnie moja rodzicielka.
- Poczekaj... - zaczęłam analizować za i przeciw. Jest 14:45. Obiad jest zawsze ok. 16. Nie zgłodnieje do tego momentu.. - Zaczekam na obiad! Gdzie Wojtek i Oliwka?
- Wyszli ze Stanleyem na spacer.
- A Patryk i wujek Sławek?
- Odśnieżają razem z tatą przed domem.
- Aaaa pomóc wam w czymś? W ogóle! To o której jest kolacja?
- Czego ty tu nam nie zepsujesz... Znając twoje umiejętności kulinarne to nakryj lepiej do stołu. O 19 wszyscy będą.
- Dzięki za wiarę mamo.. Wszyscy to znaczy?
- Przyjadą jeszcze dziadkowie.
- A racja! To ja zabieram się do pracy.
Dzień minął mi na pomaganiu w pracach domowych. O godzinie 18 zaczęłam szykować się na kolację wigilijną. Nałożyłam na siebie sukienkę kupioną w H&M w Dortmundzie z Oli oraz moje ulubione szpilki, lepiej nie pytać o ich cenę..
Po kolacji, przy której ja i tak zjadłam same krokiety z barszczem... Uwielbiam krokiety mojej mamy! Przyszedł czas na składanie życzeń. Pamiętam jak w dzieciństwie wręcz nienawidziłam tej czynności. Teraz było troszkę łatwiej...Oczywiście standard skierowany do mnie : "szczęścia z tym piłkarzem", "powrotu do siatkówki" i "dużo hajsu od Dojczów" dzięki Patryś tobie też!
- Żebyś tylko w kolejnym sezonie nie wyjebał się tyle razy i nie przyjebał o bandę, bo ja siedzę w tych Niemczech i tylko się martwię... Muszę kiedyś Mariana zabrać na żużel do Zielonej! A i żebyś znalazł sobie wreszcie jakąś dziewczynę!
- Dzięki Sarka!
- Dobra możecie już otwierać prezenty.
Podbiegłam pod choinkę i jak małe dziecko zaczęłam rozdawać prezenty wszystkim obecnym. Wzbogaciłam się o nowe perfumy, biżuterię, książki. A razem z Wojtkiem dostaliśmy świetne sweterki !
- I jak wyglądam?
- Dobrze, dobrze... A ja?
- Też niczego sobie! Dawaj robimy zdjęcie i leci na fejsa! To będzie hit.
- Tak Wojtas zapewne...
- Patrz! Karollo też ma sweterek!
- Pfff .. WłodiTwinsy mają lepsze! Ej dodałeś już? To odłóż ten telefon, bo cały czas na nim tylko wisisz...
Może nie jestem, aż tak religijna, żeby co tydzień chodzić do kościoła,bo nie mam też na to czasu, ale podczas Świąt zawsze jesteśmy na pasterce. Do domu wróciliśmy przed drugą, od razu każdy rozszedł się do swoich pokoi. W nocy poczułam jak materac się ugina. Pewnie Stanley znowu wparował mi do łóżka.. Ale on taki ciężki?
- Stanley.. Spierdalaj. - wymruczałam z głową w poduszce.
- Stanley śpi w salonie przy kominku.
- Aha okej... Goetze!? - pisnęłam i po chwili leżałam na nim.
- Ciszej, bo wszystkich pobudzisz. Też się cieszę, że cię widzę kotek. - wyszczerzył się.
- Ale ty , tu . Dortmund? Jak?
- W Niemczech świętuje się tylko Wigilię, więc zaliczyłem spotkanie rodzinne i wsiadłem w samolot. Pomógł mi z tym Wojtek, który cały czas był ze mną w kontakcie.
- A to dlatego z tym telefonem tak chodził.
- Pewnie tak, a teraz chyba jesteś śpiąca, więc zejdź ze mnie i grzecznie pójdziemy spać.
- No dobra... - zeszłam z jego wygodnej klatki piersiowej i położyłam się obok, on przytulił mnie do siebie mocno i pocałował w włosy. Czując bijące od niego ciepło szybko zasnęłam. Obudziliśmy się po 9, to i tak wcześnie jak na mnie. Goetze poleciał szybko wziąć prysznic, a ja powoli zaczęłam szykować sobie ubrania. Po 15 minutach ubrana zapukałam do łazienki i słysząc twierdzącą odpowiedź weszłam. 
- Muszą być idealne skoro mam poznać twoją rodzinę do końca. - wyjaśnił mi widząc moje zdziwione spojrzenie.
- Zawsze są idealne kotek. - dałam mu buziaka.
- Ej Sarka... Bo ja się trochę cykam...
- Nie bój się, masz szczęście, że przyjechałeś dziś nie wczoraj, bo dziadkowie i ciotki pojechali. Zostali tylko rodzice, których znasz. Idziesz ze mną, czy zostajesz w tej łazience? 
- Ah tak tak już. 
Zeszliśmy do jadalni, w której siedzieli już wszyscy. przywitaliśmy się i usiedliśmy przy stole. 
-Wojtek podaj mi sałatkę. Puść jom. Powiedziałam puść jom. - zacytowałam kultowy tekst jednego z polskich seriali"kryminalnych".
- Mam bilingi z telefonu ofiary.
- A pamiętasz co robiłeś w poniedziałek o 14?
- Nie.
- Nie? To ja ci przypomnę!
- Wtorek, godzina 13, komenda przy pomorskiej.
- Sarka, Wojtek! Chodźcie tu! Mam już wyniki z laboratorium. - do naszej zabawy dołączyła narzeczona brata. Biedny Mario nie rozumiał o co chodzi, na szczęście tata dzielnie mu to tłumaczył.
- Nie uwierzycie kogo odciski znalazłam na nożu.
- Brata szwagra żony przyrodniego brata ofiary?
- Wojtek pilnuj go.
- Twoi koledzy byli bardziej rozmowni.
- Cholera telefon na kartę!
- Dobra dzieciaki! Marcin Baranowicz pseudonim "Kat", został skazany na 15 lat więzienia za porwanie, dilerstwo i próbę zabójstwa. Smacznego! - grę zakończyła mama. 
Reszta dni minęła nam w dosyć luźnej i miłej atmosferze. 

--------------

Pozdro600 od opalonej hiszpańskim Słońcem Oliś :)

11 komentarzy:

  1. Wigilia, wigilia, śnieg a u nas słoneczko! :D Ej Ty jesteś w Hiszpanii :( ja też chcę! :*
    A co do rozdziału:
    Marioo słodki <3 Przyleciał do Sary w ten szczególny, magiczny wieczór <3 kochannyy :)) Ale najlepsze i tak było "z polskich seriali"kryminalnych"." Hahahahahahahahahahaha ;D jak zaczęłam to czytać to śmiałam się jak opętana. ;)
    Rozdział cudowny :) Szybko dawaj nexta :) I zapraszam do siebie na nowy rozdział! <3
    Buziaczki :* :*.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Strasznie się cieszę, że ci się to podobało :* !
      Z Hiszpanii już wróciłam przed zakończeniem, ale całe 10 dni mmm :3
      Oglądałam W11 i jakoś tak mi przyszło, a uwierz, że jak piszę po 1 w nocy to mam jeszcze lepsze pomysły :D Buziam , Oliii ;3 :*

      Usuń
  2. Oliwa zawsze cos zajebistego wymysli.Yeah!!
    Jak nie fejm na fb to kryminalni :D
    Ale p.Wlodarcxyk zakoncxyla pogadanke.
    Profesjonalnie.
    Tak wiec Oli zagania Weronike do pisania ;)
    I juz nie bd pisac na lekcji ;c i sie pytac jak kogo nazwqc itd.
    Koniec uzalania.Powodzenia ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny! Zazdroszczę tej Hiszpanii ;)
    Mario przyleciał do Sarki ^^ Słodko <3
    Te sweterki normalnie the best!
    Nie ma to jak zabawa w W11 przy śniadaniu... :D
    Pozdrawiam i czekam na następny :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Mmmm, Świetny. Właśnie narobiłam wszystkie rozdziały. I już nie mogę doczekać się następnego. :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Boże! Jaki Mario kochany! <3
    Te kryminalne, rodzinne rozmowy! hahaha :D
    Cudeńko normalnie! :*
    Marco i Lena są tacy.....ah.
    Uwielbiam ich wszystkich <3
    Buziaczki! Czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ciekawie i fajnie piszesz :D
    Najbardziej podoba mi się wygląd bloga :)
    Jest cudowny *.*

    OdpowiedzUsuń
  7. Na początku chciałam przeprosić za tak długą nieobecność. Dzisiaj obiecałam sobie, że choćby się waliło i paliło to przeczytam i spełniam swoje postanowienie.
    Co do rozdziału to jak zwykle genialny.
    Jak mi się normalnie miło zrobiło czytajac o swiętach. Tu mi tak gorąco, ze marzę o śniegu! <3
    Mario sie cyka? HOHOHO chciałabym to zobaczyć:)
    Czekam na nn i zapraszam do siebie: http://kochac-nie-znaczy-miec.blogspot.com/
    Mój nowy blog:)
    <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Marco, Lena- moi ulubieńcy!!!!! <3
    Taki pozytywny rozdział, że aż chce sie czytać i czytać a tu koniec:(
    Czekam na nn
    + nominowałam Cie do Liebster Award. Szczegóły tutaj: http://bvb-mojamilosc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Serdecznie zapraszam na opowiadanie z Andrzejem Wroną w roli głównej http://jednachwilawywracaswiat.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. I to niby ja jestem ta szalona ?
    Oliwia nie przeginaj już z tym W-11 :P
    Cud, miód, pomarańcza :D
    Zapraszam do siebie http://pilkarsko-siatkarskie-story.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń