*Lena*
26.12.2013 r.
Wróciliśmy z Polski. Wczoraj dzwonił Jurgen i mówił, że jak wszyscy będą już w Dortmundzie to zaczniemy kręcić te show. Bardzo się z tego cieszę, ponieważ lubię próbować nowych rzeczy. Nie mogę się już doczekać. O 16 wszyscy zebraliśmy się na hali. Prawdopodobnie należy do sekcji piłki ręcznej BVB. Na dzisiejszy dzień zmieniła się jednak w studio. Reżyser i cala ekipa nagrywająca zaczęli tłumaczyć jak to będzie wyglądać. Scenariusze dostaliśmy już przed świętami, więc wszystko ogarniamy. Nie ukrywam, że mam lekką tremę, ale dam radę. Czekam już tylko na to, aż usłyszę słowo "akcja". No i się zaczęło...
*3 days later*
Siedzimy właśnie u Reusa i czekamy na rozpoczęcie programu. Wszyscy jesteśmy ciekawi jak to wyszło. Oczywiście nie obeszło się bez zaopatrzenia. Jakieś słodycze i coś do picia musi być.
-Ej, uwaga! Zaczyna się! - oznajmił nam Hummels.
Jako pierwsi wyszliśmy ja i Marco, bo byliśmy prowadzącymi. Odbyło się duże przywitanie i zapoznanie drużyn. Oczywiście Marco musiał mi się wtedy wciąć...
- Drużyna numer 1! "I są mocni" - zdziwiłam się. Taa już chyba wiem kto to wymyślił..
- Ja chcę! -wydarł się.
- Mieliśmy trzymać się planu...
- Trudno! Serio myślisz, że Sara przestanie mi dogryzać i nie będzie się kłócić co do wyników? A Mario nie będzie oszukiwał?
- Ej no! - wspomniane osoby z wyrzutem krzyknęły w naszą stronę.
Zgodnie z jego prośbą przedstawił drużynę pierwszą, w której skład wchodzili Sara, Mats, Jenny, Łukasz i Kuba. I druga "Kolorowe Lamy" czyli Mario, Cathy, Agata, Marcel i Auba.
*
- Konkurencja numer 2! Prosimy o podejście do nas Sarę i Mario. Proszę macie tutaj po skakance. Musicie na niej skakać. Haha... Tylko jest małe utrudnienie! Jak widzicie Sven poukładał nam na ziemi obręcze. Sven pomachaj wszystkim do kamery! Okej, musicie skakać tak, żeby no wiecie.. Trzeba wskoczyć do każdego kółeczka! I wrócić tyłem! Powodzenia, bo jest ich dokładnie 26. - tłumaczył Reus.
- Tego się nie da zrobić! Jakim cudem Sara jest w połowie? - denerwował się Mario, który zaliczył glebę przy 3 skoku. - Ty mi dajesz do pary taką siatkarkę? No weź!
- Goetze podnoś się i skacz, a nie! Ja już wracam, a ty narzekasz...
- No już już...
- Skończyłam!! Dobra Marian stój..
- Mamy zwyciężczynię! I są mocni wyrównują i mamy 1:1.
- Kim jesteś? - krzyknął Kuba.
- Jestem zwycięzcą!
*
- Powoli nasze show dobiega końca! Lena, przedstaw nam wyniki.
- A więc... mamy remis! 4:4. Nadszedł czas na ostatnią, decydującą konkurencję, a mianowicie.... proszę o podkład! W tym momencie Marco wziął obok leżący bębenek i zaczął w nie tłuc przy uszach Leny.
-Marco, chcesz żebym ogłuchła?!
-Ależ nie, przepraszam.
-A wracając... tą ostatnią konkurencją są żabki!
-Prosimy o ustawienie się drużyn w rządku z odstępami, żeby można było skakać.
-Do pokonania macie ten oto odcinek. Ale pamiętajcie, jeśli ktoś się przewróci to odpada! Oczywiście wygrywa ta drużyna, której członek pierwszy przekroczy linię mety. A teraz Marco, wiem że uwielbiasz to robić, więc naciśnij ten klakson, kiedy usłyszysz liczbę 3. Uwaga 1... - nie dokończyła, bo klakson już zabrzmiał. - Mówiłam, że jak usłyszysz 3!
- No przepraszam, ale wiesz jak ja to lubię robić...
- Jeny Rudy! Ogarnij się ! - krzyknęli Sara i Marcel, którzy już wystartowali.
- Te Sarna! Nie denerwuj się tak.
- Ej cicho i miejmy to już za sobą! - próbowałam ich uciszyć.
Prawidłowo powtórzyliśmy czynność i ruszyli! Jako pierwszy wywalił się Auba, bo wpadł na Kubę. Potem Cathy podłożyła nogę Matsowi, ale się zaplątali i oboje się wyrżnęli. Później wszyscy po kolei, aż zostali tylko Sara, Mario i Łukasz. Zaczęli podstawiać sobie tak zwane "haki", ale o dziwo wszyscy mocno się trzymali. W końcu Marianowi udało się przewrócić Sarę, tylko niestety efekt był odwrotny i leżała na nim.
- No idiotoo! Przez ciebie przegrałam nooo!!!
- Sarka wasza drużyna wygrała. Piszczu właśnie przekroczył linię mety. - zaczęli się śmiać.
-Wygrywa drużyna i są mocni! Gratulujemy! Teraz przejdźmy do uroczystego wręczenia nagród.
- Tsss lamusy przegrały!!
*
- Ej... Wiecie co? Nawet fajnie to wyszło! - stwierdził Marcel.
- Taa, a ty się bałeś jak twoja fryzura wyjdzie. - Sara wybuchnęła śmiechem. Co spowodowało bitwę na poduszki pomiędzy tą dwójką.
Siedzimy właśnie u Reusa i czekamy na rozpoczęcie programu. Wszyscy jesteśmy ciekawi jak to wyszło. Oczywiście nie obeszło się bez zaopatrzenia. Jakieś słodycze i coś do picia musi być.
-Ej, uwaga! Zaczyna się! - oznajmił nam Hummels.
Jako pierwsi wyszliśmy ja i Marco, bo byliśmy prowadzącymi. Odbyło się duże przywitanie i zapoznanie drużyn. Oczywiście Marco musiał mi się wtedy wciąć...
- Drużyna numer 1! "I są mocni" - zdziwiłam się. Taa już chyba wiem kto to wymyślił..
- Ja chcę! -wydarł się.
- Mieliśmy trzymać się planu...
- Trudno! Serio myślisz, że Sara przestanie mi dogryzać i nie będzie się kłócić co do wyników? A Mario nie będzie oszukiwał?
- Ej no! - wspomniane osoby z wyrzutem krzyknęły w naszą stronę.
Zgodnie z jego prośbą przedstawił drużynę pierwszą, w której skład wchodzili Sara, Mats, Jenny, Łukasz i Kuba. I druga "Kolorowe Lamy" czyli Mario, Cathy, Agata, Marcel i Auba.
*
- Konkurencja numer 2! Prosimy o podejście do nas Sarę i Mario. Proszę macie tutaj po skakance. Musicie na niej skakać. Haha... Tylko jest małe utrudnienie! Jak widzicie Sven poukładał nam na ziemi obręcze. Sven pomachaj wszystkim do kamery! Okej, musicie skakać tak, żeby no wiecie.. Trzeba wskoczyć do każdego kółeczka! I wrócić tyłem! Powodzenia, bo jest ich dokładnie 26. - tłumaczył Reus.
- Tego się nie da zrobić! Jakim cudem Sara jest w połowie? - denerwował się Mario, który zaliczył glebę przy 3 skoku. - Ty mi dajesz do pary taką siatkarkę? No weź!
- Goetze podnoś się i skacz, a nie! Ja już wracam, a ty narzekasz...
- No już już...
- Skończyłam!! Dobra Marian stój..
- Mamy zwyciężczynię! I są mocni wyrównują i mamy 1:1.
- Kim jesteś? - krzyknął Kuba.
- Jestem zwycięzcą!
*
- Powoli nasze show dobiega końca! Lena, przedstaw nam wyniki.
- A więc... mamy remis! 4:4. Nadszedł czas na ostatnią, decydującą konkurencję, a mianowicie.... proszę o podkład! W tym momencie Marco wziął obok leżący bębenek i zaczął w nie tłuc przy uszach Leny.
-Marco, chcesz żebym ogłuchła?!
-Ależ nie, przepraszam.
-A wracając... tą ostatnią konkurencją są żabki!
-Prosimy o ustawienie się drużyn w rządku z odstępami, żeby można było skakać.
-Do pokonania macie ten oto odcinek. Ale pamiętajcie, jeśli ktoś się przewróci to odpada! Oczywiście wygrywa ta drużyna, której członek pierwszy przekroczy linię mety. A teraz Marco, wiem że uwielbiasz to robić, więc naciśnij ten klakson, kiedy usłyszysz liczbę 3. Uwaga 1... - nie dokończyła, bo klakson już zabrzmiał. - Mówiłam, że jak usłyszysz 3!
- No przepraszam, ale wiesz jak ja to lubię robić...
- Jeny Rudy! Ogarnij się ! - krzyknęli Sara i Marcel, którzy już wystartowali.
- Te Sarna! Nie denerwuj się tak.
- Ej cicho i miejmy to już za sobą! - próbowałam ich uciszyć.
Prawidłowo powtórzyliśmy czynność i ruszyli! Jako pierwszy wywalił się Auba, bo wpadł na Kubę. Potem Cathy podłożyła nogę Matsowi, ale się zaplątali i oboje się wyrżnęli. Później wszyscy po kolei, aż zostali tylko Sara, Mario i Łukasz. Zaczęli podstawiać sobie tak zwane "haki", ale o dziwo wszyscy mocno się trzymali. W końcu Marianowi udało się przewrócić Sarę, tylko niestety efekt był odwrotny i leżała na nim.
- No idiotoo! Przez ciebie przegrałam nooo!!!
- Sarka wasza drużyna wygrała. Piszczu właśnie przekroczył linię mety. - zaczęli się śmiać.
-Wygrywa drużyna i są mocni! Gratulujemy! Teraz przejdźmy do uroczystego wręczenia nagród.
- Tsss lamusy przegrały!!
*
- Ej... Wiecie co? Nawet fajnie to wyszło! - stwierdził Marcel.
- Taa, a ty się bałeś jak twoja fryzura wyjdzie. - Sara wybuchnęła śmiechem. Co spowodowało bitwę na poduszki pomiędzy tą dwójką.
*Sara*
30.12.2013 r.
Nasze "show" wyszło nam świetnie! Dzisiaj wszyscy mamy spotkanie podsumowujące półrocze złączone ze świątecznym i noworocznym. A ten zarząd obrotny jest!
Razem z Mario stwierdziliśmy, że pójdziemy na nie razem. Ubrałam się w zwykłą czarną sukienkę. Usłyszałam jak mój chłopak parkuje samochód na podjeździe, dlatego nałożyłam swoje ulubione szpilki, a baleriny wzięłam do ręki, aby potem schować je do auta. Przywitałam się z piłkarzem długim całusem. Zawieźliśmy tylko Stanleya do Felixa i udaliśmy się w stronę miejsca imprezy. Troszkę wykorzystujemy młodego, ale cóż życie, a on nadal twierdzi, że uwielbia Stanleya.
- Ej Mario, głodna jestem... - szepnęłam mu, gdy prezes wypowiadał formułkę.
- No i co ja ci teraz poradzę?
- Jak to co? Tak z przyczajki wyjdziemy i skubniemy trochę tych słodyczy ze stołu.
- No dobra. Tylko cicho..
- Wiadomo! Ej Kevin posuń się.
- Gdzie idziecie?
- Po jedzenie.
- Idę z wami.
- Okej, tylko ciii!
- Nie powinniście słuchać przemowy prezesa? - nagle odezwał się Nowy.
- A co się to interesuje? - warknął Mario.
- Nic, ale może dowiecie się w końcu nędzne piłkarzyny jak wygrać z potęgą z Bawarii?
- Idziemy.
- E Sara! Weź mi też coś. - powiedział Marcel.
- Spoko, chodźmy. - powoli skradaliśmy się do stołów. Tam zaczęliśmy pakować po kieszeniach cukierki. Gdy już wracaliśmy Kevin musiał kichnąć, Marian i ja zdążyliśmy szybko kucnąć tak, żeby nie było nas widać, ale wszystkie oczy zwróciły się w stronę obrońcy.
- Na zdrowie Kevin..
- Ależ dziękuję panie prezesie. - usiedliśmy z powrotem na swoich miejscach i zaczęliśmy dzielić się cukierkami. Po kilku minutach nastąpiła tak zwana atrakcja wieczoru. Taaa atrakcje to będziecie mieć jak każdy z nas będzie napruty... Nie bardzo zadowolił nas fakt, gdy na scenie zaczęli rozstawiać się członkowie orkiestry. Zaczęłam przysypiać na ramieniu Mario, ale kiedy usłyszałam pierwsze dźwięki melodii od razu się wyprostowałam.
- Michael! - pisnęłam zachwycona. Tak każdy tutaj chyba już odczuł moją miłość do tego zmarłego artysty. Zaczęłam sobie podśpiewywać piosenkę, a ci obok tylko się ze mnie śmiali. Niestety po godzinie się skończyło, wszyscy udaliśmy się do stołów. Przy naszym siedziało małżeństwo Schmelzer, Cathy z Matsem i Stażysta. Nie wiem co w głowie mieli ludzie, gdy to układali.
- O! Widzę jest i moja ulubienica!
- Nie podlizuj się frajerze.
- Ejj Włodarczyk oglądałem te wasze polskie wypociny siatkarskie, bo o piłkarskich już nie mówię - w tym momencie nasze trio ze stolika obok zaczęło przysłuchiwać się naszej konwersacji - i powiem ci jedno.. Ta twoja kontuzja nic im nie dała... Nadal grają tak samo... Tak nie dla Polaczków sport.
- Ahh to takie interesujące, że aż wcale.. - odpowiedziałam popijając wino z kieliszka.
- Ej, a ty nędzny piłkarzyno! Wypróbowałeś naszą panią psycholog? Ja nie wiem co się w tym waszym pokoju działo...
- Przeginasz idioto. - syknął Mario, a ja spokojnie wstałam, wyjęłam
z wiaderka szampana, rozejrzałam się dookoła i spotkałam zdziwione i wystraszone spojrzenia innych, powoli podeszłam do tego debila. Po chwili woda i kostki lodu spływały z głowy Stażysty.
- Pojebało cię?! - zerwał się jak oparzony.
- Nie można być bardziej zjebanym niż ty kolego. - odpowiedziałam i jak gdyby nigdy nic, wróciłam na swoje miejsce.
- Wychodzę stąd. Nie wytrzymam już tutaj dłużej.
- Bye bye! Nikt nie będzie tęsknił. - pomachał mu Marcel. Zdenerwowany Nowy chciał już wyjść, ale drogę zagrodzili mu Kuba, Łukasz, Robert i Mario.
- A to tak na drogę. - i każdy z nich przywalił mu pięścią.
- Żaden szmaciarz nie będzie wyśmiewał naszego kraju.
- Do zobaczenia! - chłopaki mu pomachali, a on jak strzała wybiegł z pomieszczenia.
- Marian idziemy tańczyć! - pociągnęłam go za sobą słysząc pierwsze nuty piosenki Timberlake'a .
- Powiem ci kochanie, że nie spodziewałem się, że zachowasz taki spokój. - zaczął, kiedy poruszaliśmy się na parkiecie.
- No tak, bo ty to od razu mu w mordę dałeś. - zaśmiałam się.
- Wiesz... No po prostu się zdenerwowałem.
- Kocham Cię takiego jakim jesteś. - powiedziałam i namiętnie go pocałowałam.
- Wszyscy się dowiedzieli.
- Pieprzyć ich. - zarzuciłam mu ręce na kark i kontynuowaliśmy czynność. W tle słuchać było gwizdy i krzyki chłopaków. Po kilku minutach wróciliśmy do stolika.
- Od kiedy? - walnęła Jenny.
- 30 października. - odpowiedział jej Mario.
- Wiedziałem! - krzyknął Mats.
- Gratulacje!
Impreza trwała w najlepsze, około 4 nogi nas tak bolały, że usiedliśmy przy stole i zaczęliśmy grać w karty.
- Ej Sarka masz coś do picia? - podszedł do mnie Mitch.
- A picie ma coś do mnie?! Pozdro600 Langerak. - taa moja inteligencja po alkoholu lekko się zmienia...
Razem z Mario stwierdziliśmy, że pójdziemy na nie razem. Ubrałam się w zwykłą czarną sukienkę. Usłyszałam jak mój chłopak parkuje samochód na podjeździe, dlatego nałożyłam swoje ulubione szpilki, a baleriny wzięłam do ręki, aby potem schować je do auta. Przywitałam się z piłkarzem długim całusem. Zawieźliśmy tylko Stanleya do Felixa i udaliśmy się w stronę miejsca imprezy. Troszkę wykorzystujemy młodego, ale cóż życie, a on nadal twierdzi, że uwielbia Stanleya.
- Ej Mario, głodna jestem... - szepnęłam mu, gdy prezes wypowiadał formułkę.
- No i co ja ci teraz poradzę?
- Jak to co? Tak z przyczajki wyjdziemy i skubniemy trochę tych słodyczy ze stołu.
- No dobra. Tylko cicho..
- Wiadomo! Ej Kevin posuń się.
- Gdzie idziecie?
- Po jedzenie.
- Idę z wami.
- Okej, tylko ciii!
- Nie powinniście słuchać przemowy prezesa? - nagle odezwał się Nowy.
- A co się to interesuje? - warknął Mario.
- Nic, ale może dowiecie się w końcu nędzne piłkarzyny jak wygrać z potęgą z Bawarii?
- Idziemy.
- E Sara! Weź mi też coś. - powiedział Marcel.
- Spoko, chodźmy. - powoli skradaliśmy się do stołów. Tam zaczęliśmy pakować po kieszeniach cukierki. Gdy już wracaliśmy Kevin musiał kichnąć, Marian i ja zdążyliśmy szybko kucnąć tak, żeby nie było nas widać, ale wszystkie oczy zwróciły się w stronę obrońcy.
- Na zdrowie Kevin..
- Ależ dziękuję panie prezesie. - usiedliśmy z powrotem na swoich miejscach i zaczęliśmy dzielić się cukierkami. Po kilku minutach nastąpiła tak zwana atrakcja wieczoru. Taaa atrakcje to będziecie mieć jak każdy z nas będzie napruty... Nie bardzo zadowolił nas fakt, gdy na scenie zaczęli rozstawiać się członkowie orkiestry. Zaczęłam przysypiać na ramieniu Mario, ale kiedy usłyszałam pierwsze dźwięki melodii od razu się wyprostowałam.
- Michael! - pisnęłam zachwycona. Tak każdy tutaj chyba już odczuł moją miłość do tego zmarłego artysty. Zaczęłam sobie podśpiewywać piosenkę, a ci obok tylko się ze mnie śmiali. Niestety po godzinie się skończyło, wszyscy udaliśmy się do stołów. Przy naszym siedziało małżeństwo Schmelzer, Cathy z Matsem i Stażysta. Nie wiem co w głowie mieli ludzie, gdy to układali.
- O! Widzę jest i moja ulubienica!
- Nie podlizuj się frajerze.
- Ejj Włodarczyk oglądałem te wasze polskie wypociny siatkarskie, bo o piłkarskich już nie mówię - w tym momencie nasze trio ze stolika obok zaczęło przysłuchiwać się naszej konwersacji - i powiem ci jedno.. Ta twoja kontuzja nic im nie dała... Nadal grają tak samo... Tak nie dla Polaczków sport.
- Ahh to takie interesujące, że aż wcale.. - odpowiedziałam popijając wino z kieliszka.
- Ej, a ty nędzny piłkarzyno! Wypróbowałeś naszą panią psycholog? Ja nie wiem co się w tym waszym pokoju działo...
- Przeginasz idioto. - syknął Mario, a ja spokojnie wstałam, wyjęłam
z wiaderka szampana, rozejrzałam się dookoła i spotkałam zdziwione i wystraszone spojrzenia innych, powoli podeszłam do tego debila. Po chwili woda i kostki lodu spływały z głowy Stażysty.
- Pojebało cię?! - zerwał się jak oparzony.
- Nie można być bardziej zjebanym niż ty kolego. - odpowiedziałam i jak gdyby nigdy nic, wróciłam na swoje miejsce.
- Wychodzę stąd. Nie wytrzymam już tutaj dłużej.
- Bye bye! Nikt nie będzie tęsknił. - pomachał mu Marcel. Zdenerwowany Nowy chciał już wyjść, ale drogę zagrodzili mu Kuba, Łukasz, Robert i Mario.
- A to tak na drogę. - i każdy z nich przywalił mu pięścią.
- Żaden szmaciarz nie będzie wyśmiewał naszego kraju.
- Do zobaczenia! - chłopaki mu pomachali, a on jak strzała wybiegł z pomieszczenia.
- Marian idziemy tańczyć! - pociągnęłam go za sobą słysząc pierwsze nuty piosenki Timberlake'a .
- Powiem ci kochanie, że nie spodziewałem się, że zachowasz taki spokój. - zaczął, kiedy poruszaliśmy się na parkiecie.
- No tak, bo ty to od razu mu w mordę dałeś. - zaśmiałam się.
- Wiesz... No po prostu się zdenerwowałem.
- Kocham Cię takiego jakim jesteś. - powiedziałam i namiętnie go pocałowałam.
- Wszyscy się dowiedzieli.
- Pieprzyć ich. - zarzuciłam mu ręce na kark i kontynuowaliśmy czynność. W tle słuchać było gwizdy i krzyki chłopaków. Po kilku minutach wróciliśmy do stolika.
- Od kiedy? - walnęła Jenny.
- 30 października. - odpowiedział jej Mario.
- Wiedziałem! - krzyknął Mats.
- Gratulacje!
Impreza trwała w najlepsze, około 4 nogi nas tak bolały, że usiedliśmy przy stole i zaczęliśmy grać w karty.
- Ej Sarka masz coś do picia? - podszedł do mnie Mitch.
- A picie ma coś do mnie?! Pozdro600 Langerak. - taa moja inteligencja po alkoholu lekko się zmienia...
-----------------
Pozdrawiamy po przerwie!
Przepraszaamy, ale byłyśmy na obozie i nie mogłyśmy nic dodać.
Z tego miejsca chciałabym serdecznie
podziękować Klaudii, która pomagała mi w kłótni ze Stażystą!
podziękować Klaudii, która pomagała mi w kłótni ze Stażystą!
Zapraszam też na jej bloga!