*Sara*
Siedziałam w salonie oglądając jakieś durne niemieckie seriale, gdy przyszła Lena i oznajmiła mi, że wychodzi. Nudziło mi się strasznie. Po chwili zadzwonił mi telefon.
- Siemanko.
- No hej, co ty taki wesoły?
- Zabieram cię na wycieczkę. Nie przyjmuję sprzeciwu.
- Nawet go nie ma.
- To świetnie! Teraz otwórz mi drzwi.
- Co?
- No otwórz mi.
- Okeeej...
Podeszłam do drzwi i wykonałam jego prośbę. Zastałam tam Mario trzymającego bukiet żółtych tulipanów.
- Proszę, to dla ciebie.
- Dziękuję są piękne.
- Ubieram się wychodzimy.
- Zdradzisz mi gdzie?
- Nie, ale ubierz się wygodnie.
- Może być tak?
- Idealnie.
- Daleko to jeszcze?
- Nie, jakieś 10 minut drogi.
- Mhm...
Droga minęła nam szybko. Zdziwiłam się, gdy dojechaliśmy do.... WESOŁEGO MIASTECZKA!!!!
- No to wysiadaj.
- Serio? Uwielbiam takie miejsca!
- Ja też. To gdzie idziemy?
- TAM !!! - wskazałam na jedną z największych kolejek górskich.
- Okeeej !!! - odpowiedział z entuzjazmem.
Bawiliśmy się tak jeszcze 3 godziny, byliśmy na prawie wszystkich kolejkach, a nawet Mario wygrał dla mnie takiego słodkiego misia. Wszystko się kiedyś kończy NIESTETY...
Idąc do samochodu potknęłam się oczywiście tylko ja tak potrafię... Mario w ostatniej chwili złapał mnie w pasie i obrócił. Przez chwilę wpatrywaliśmy się w siebie. On ma takie piękne czekoladowe oczy... Nie zauważyłam nawet kiedy nasze usta się złączyły. Trwaliśmy tak dłuższą chwilę, oderwaliśmy się od siebie dopiero, gdy zabrakło nam powietrza. Spojrzałam w jego oczy. Były takie radosne, szczęśliwe... Nic nie mówiliśmy tylko się do siebie uśmiechnęliśmy.
- Wracamy? Jest już późno.
- Tak.
Otworzył mi drzwi od samochodu jak dżentelmen. Odwiózł mnie do domu, zaprosiłam do do środka. Wchodząc zauważyliśmy, że jest strasznie cicho...
- Ej, Saraa?
- Tak?
- Leny nie ma?
- Właśnie miała być. Chodź sprawdzimy.
Weszliśmy do sypialni, zastaliśmy tak widok, który nas rozczulił. Mianowicie, Lena spała wtulona w Marco.
- Słodkie, no nie?
- Bardzo. Dawaj aparat. - wykonał moją prośbę i po chwili pstrykał zdjęcia.
- Czekaj jeszcze telefonem.
- Okej.
- Dobrze nie przeszkadzajmy im, chodź. - pociągnęłam go za rękę.
- Film?
- Tak.
Mario wybrał komedię, przy której usmialismy się do łez.
- Będę się już zbierał.
- Musisz?
- Niestety... Jutro mam trening. A ty do pracy.
- Racja... To do zobaczenia. - przytuliłam go, a on pocałował mnie w czoło.
- Dobranoc.
*Lena*
Obudziłam się w objęciach Marco. Chciałam wstać tak żeby go nie obudzić, ale nie udało mi się.
- Cześć. - uśmiechnęłam się.
- Hej. Jak się spało?
- Genialnie.
- To co, wstajemy na śniadanie, a później na stadion.
- Okej... Tylko zajrzę jeszcze do Sary.
Poszłam do sypialni przyjaciółki, okazało się, że jeszcze smacznie spałą. No sorry, ale musi wstać do pracy.
- SAAARAAA!! Wstawaj!
- Jeszcze.... chwilę... mamo..
- Nie jestem twoją matką. !
- Ojj... Wojtek nie marudź...
- Nie Wojtek... Musisz wstać, bo Mario czeka na dole na buziaka!!!
- Co?!! Gdzie? Jak? Kiedy? Już lecę !!!
Wybiegła z pokoju jak oparzona przewracając się na schodach.
- Kurr*aa !! Co żeś zrobiła?!!
Nic nie odpowiedziałam, bo razem z Marco pokładałam się ze śmiechu.
- Ej, to nie jest śmieszne! Będę mieć siniaka na łydce..
- Uwierz mi jest . - Marco zaśmiał się.
- Dobra leć się szykować i jedziemy.
- Nie odzywam się do was... - wyszła.
Sara się focha.. Nie jest dobrze.. Przejdzie jej. Oby! Wkurzona Sara to nie Sara...
Poprosiłam Marco żeby zrobił śniadanie, a ja pójdę się wyszykować. Włosy spięłam w nieogarniętego koka. Zrobiłam lekki makijaż i zeszłam na dół.
- Śniadanie gotowe.
- Mmmm. Wygląda pysznie.
- Zawołaj Sarę.
- Aha tak. SARA!! Śniadanie !
- Jestem... - aha okej nadal ma focha.
- Łoooo... A co ty tak się wystroiłaś??
- Nooo, ładnie! - powiedział Marco.
- Tak jakoś...
- Pewnie dla Mario, co? - wyszczerzył się Reus.
- Tak sobie wmawiaj, daleko zajdziesz ...
Zasiedliśmy do śniadania. Po posiłku wyszliśmy z domu. Postanowiliśmy się przejść z buta. Tak ekologicznie.
- Sara....
- Tak?
- No ale powiedz, podoba ci się Mario? - zapytał Marco.
- Wiesz przystojny jest. To trzeba przyznać. Ale to TYLKO mój przyjaciel.
- Ale widać, że ci się podoba!- wtrąciłam się.
- Ojj. Żebym ja ci zaraz nie powiedziała kto ci się podoba! Ale tak to wygląda?
- Nooo.. Przecież my wiemy, że do siebie pasujecie, no nie Lena?
- Taaak !
- Dobra. Koniec. To jest przyjaciel. A ty wiesz, że mamy taki pokój potocznie zwany sypialnią gościnną? - zapytała a on spalił buraka i do końca drogi się nie odzywał. Tak słodko się speszył.
Nawet nie zauważyliśmy kiedy doszliśmy na stadion.
- Dobra to ja idę do szatni, a wy no tam gdzie chcecie. Do później.
- Marco czekaj, mam pytanie.
- Słucham.
- Poszedłbyś dziś ze mną wybrać samochód?
- Oczywiście nie ma sprawy.
- Okej. To pa !
Poszłam do Sary, która już siedziała w gabinecie i rozmawiała z kimś po angielsku przez telefon... Gestem ręki pokazałam jej, że idę na murawę. Spotkałam tam trenera.
- Witam. - przywitał się.
- Dzień dobry. Gdzie są te dzieci?
- O właśnie idą.
- To ja stanę gdzieś obok i zajmę się swoją pracą.
- Dobrze do zobaczenia.
Zaczęłam robić zdjęcia. Po skończeniu pracy. Wyszłam przed stadion, aby poczekać tam na Reusa.
- Hej, gotowa?
- Pewnie, chodźmy.
Wsiedliśmy do jego samochodu i pojechaliśmy do salonu.
- Jakie byś chciała?
- Myślała o Porsche..
- Dobry wybór. Może tamte?
- Nie, jakby to powiedziała Sara. Kolorek nie jest fajny, a spać w nim nie będzie wygodnie.
- A te?
- Ooo! Te będzie idealne!
- Nawet lepsze od mojego. - posmutniał.
- Oj nie przesadzaj. - dałam mu buziaka w polik.
- Czyli jednak to...
- TAK! Idziemy do sprzedawcy.
Wypełniłam wszystkie formalności, auto zostanie mi dostarczone jutro.
-----------
Taki słodki zacieesz <333
Jesteśmy po Wigilii klasowej. Było świetnie! <3
Pozdrowionka i miłych przygotowań do Świąt :* ~ Oliii
Najlepsze jak Reus sie zczerwienil jak burak XD LEZEXD Aga;3
OdpowiedzUsuń