*Lena*
Obudziłam się w ramionach Reusa. No tak zajęłam mu łóżko więc gdzie miał się podziać ? Po cichutku wyszłam z sypialni i udałam się do kuchni. Po drodze omijałam leżących na podłodze pijaków z BVB. Jednak Niemcy też potrafią, ale nie są lepsi od Polaków. Zrobiłam sobie coś do jedzenia i usiadłam przy stole. Przypomniałam sobie, że już za kilka dni jedziemy do Polski na te mecze. Dowiedziałam się, że razem z nami ma lecieć Felix - młodszy brat Mario. Nie wiedziałam, że młody jest fanem polskiej reprezentacji i nie ukrywam, że mnie to zdziwiło a zarazem ucieszyło. No dobra trzeba iść się ogarnąć, a później pobudzić tych balangowiczów. Moje rzeczy już dawno razem z Marco przywieźliśmy do niego więc nie było problemu. Wygrzebałam jakieś sportowe ubranie, żeby było mi wygodnie. Związałam jakoś włosy i postanowiłam iść pobiegać. Dam im jeszcze trochę czasu, chociaż może do mojego powrotu się obudzą. Wzięłam telefon podłączyłam słuchawki i wyszłam z domu. Wyznaczyłam sobie trasę tak na 3 km. Minęło szybko, bo mając słuchawki w uszach nie czujesz jak czas leci. Weszłam do domu i zobaczyłam, że oni jeszcze śpią... No nieźle zabalowali. Ale nie ma tego dobrego.-WSTAAAAAAWAĆ !!! - wydarłam się na cały dom
- Jeszcze 10 minut mamo - jęczał Mats
- Borussia mistrzem Niemiec !
- Co ?! Gdzie ?! Jak ?! Kiedy ?! - wszyscy się nagle zerwali, a ja miałam z nich niezłą polewkę.
-Nigdzie ! A teraz wstawać, bo szkoda dnia ! Zaraz zapodam wam coś na kaca.
Poszłam do kuchni i wyciągnęłam jakieś tabletki i butelki wody.
- Łapcie, znajcie moją litość !
- Mhmmmm... - jęczeli.
- Biegałaś? - zapytał Mario.
- Tak. Staram się utrzymać kondycję, dlatego czasem sobie pobiegam.
- Sama?
- No tak. Sarka nienawidzi biegania. Rozruch polegający na bieganiu to dla niej męka. Ona uwielbia pójść na basen i popływać, albo lubi też siłkę.
- A to leniuch.
Nie widziałam tutaj Marco więc ruszyłam w stronę sypialni. Tak myślałam, że tam będzie.
-Hej śpiochu - przywitałam go porannym uśmiechem.
-No hej, a ja myślałem, że jesteś taką dobrą przyjaciółką i mi przyniesiesz śniadanie do łóżka... - posmutniał
-Co to , to nie ! Nie ma tego dobrego. Pamiętasz, że za niecałe 3 dni jedziemy do Polski na te mecze siatkówki ?
-Tak, pamiętam. Mario mi ciągle o tym gada, że w końcu zobaczy Sarę itp.
-Ahhh ci zakochani. Dobra idź na dół i zjedz śniadanie, a później zarezerwujemy bilety.
-Ok ok już idę.
Zeszliśmy na dół, gdzie wszyscy byli już na nogach.
- Dobra Marco to my już spadamy. Do następnego !
- No narka.
Ubrali się i poszli, a ja nie wiedziałam co będziemy robić.
- Marcooo... Co my teraz będziemy robić ?
- Nie mam pojęcia, ale żeby później nie zapomnieć to przynieś laptopa i zarezerwujemy te bilety.
- Ok już idę.
Pobiegłam po laptopa, a wracając prawie bym się wywaliła na schodach.
- No chodź tu i dawaj tego laptopa.
- No już spokojnie. Trzymaj.
- Hmmm... Ok. Zobaczmy lecimy za 2 dni tak ?
- Tak.
- A z rana czy wieczorem ?
- Nie wiem, a jak Mario woli ?
- Stawiam na rano w dniu meczu.
- Ok. Jak zakwalifikują się do półfinałów to będą mieć dzień wolny, a wieczorem wylecą do Kopenhagi. Dobry pomysł. To rezerwuj.
- Jeden klik i gotowe !
- Dobra to teraz tak. Jedziemy za 3 dni. I git. Trzeba poinformować Mario i Felixa, ale to zrobisz ty.
- Okej. A i Sarze ani słowa o naszym przyjeździe, bo Mario chce jej zrobić niespodziankę.
- Spoczko. Jest 16:00 co robimy ?
- Nie wiem. Proponuję kino albo basen. Co wolisz ?
- A może to i to ?
- Oooo.. przydałoby się trochę relaksu. Dobra to zbierajmy się i idziemy.
- Ok tylko się spakuję i ty też.
Poszliśmy do swoich pokoi po potrzebne rzeczy na basen. Postanowiliśmy, że pierw pójdziemy popływać, później odstawimy rzeczy do domu i następnie do kina. Zapowiada się całkiem miły dzień...
--------------
*Mario*
Nadszedł czas wyjazdu do Polski. Bardzo cieszyłem się, że w końcu zobaczę Sarkę. Nie mówiłem jej o tym, bo chciałem, żeby to była niespodzianka. Wiedział o tym tylko Andrzej - brat Leny. Felix też był bardzo zachwycony, bo mógł zobaczyć polskich siatkarzy na żywo. Nic tylko ciągle o nich gadał, zaczęło mnie to już denerwować...
- Felix kurwa do cholery skończ o tym pieprzyć! Ja nie wiem jak ty możesz tak gadać w kółko o tym samym!
- No, ale Marian ja mam taką wielką podnietę!!!
- No rozumiem cię, ale bez przesady. To się w końcu nudzi...
- Ale jakby Sara o tym nawijała to co? - przerwał mi i trafił w czuły punkt, a moje policzki przybrały czerwony kolor.
- No.. Ty nie jesteś Sarą i nie masz takich ładnych oczu i yyy.... i no i nie masz takiego ładnego głosu....
- Dobra, dobra Romeo... Nie chcesz mnie słuchać to pójdę pogadać z moimi pluszowymi misiami! - powiedział naburmuszony i tupnął nogą. Matko.. On ma 14 lat a czasami zachowuje się jakby miał 5... Może się zatrzymał?
- Hhahah.. Seriooo? - tarzałem się ze śmiechu. - z misiami?
- Tak! Tylko one mi zostały i chcą mnie słuchać! - po chwili oboje już leżeliśmy na ziemi ze śmiechu.
- Naprawdę? To ja ci nie przeszkadzam idź! A może jeszcze resoraka ci na urodzinki kupić?
- A wal się pojebańcu!
- Co się tu dzieje? Znowu się kłócicie? - do salonu weszła nasza mama, która zbierała się już do pracy.
- To Marian zaczyna.
- Jeszcze raz powiesz do mnie Marian to tak ci przywalę, że się nie pozbierasz szczylu!
- Uspokój się! Do pokoi! Spakowaliście się?
- Ja tak. - odparłem.
- Yyyy... Zaraz wracam. - krzyknął młody i wybiegł do pokoju.
- A ty? - zapytała mama.
- No ja już jestem spakowany. - wskazałem na walizki w korytarzu.
- Zależy ci na tej dziewczynie.
- Nawet nie wiesz jak bardzo. Tęsknię za nią. Tylko, że to moja przyjaciółka.
- Postaraj się. Z tego co mówił Felix i chłopaki to pasujecie do siebie.
- Możliwe. - uśmiechnąłem się. - Dobrze mamo idę jeszcze sprawdzić czy spakowałem wszystko.
- Dobrze, ja jadę już. Pa! - przytuliła mnie i dała buziaka w policzek. Poszedłem do pokoju i chciałem wstąpić do pokoju Feliego, zajrzałem za odchylone drzwi i usłyszałem jak pakuje się na szybko i bluzga pod nosem coraz nowsze epitety.
- Te! A ty nawet po polsku przeklinasz!? - zdziwiłem się.
- Wiesz jak Bartman zdobędzie punkt to zawsze tak krzyczy.
- Boże...
- Wystarczy Felix. Wiesz mógłbyś się wreszcie spiknąć z Sarą będę mieć fajną szwagierkę! Nawet razem mecze oglądać będziemy! - wskoczył na łózko i zaczął tańczyć do muzyki, która leciała z laptopa.
- Wiesz... W sumie ona też jest taka zakręcona. Dobra nie zapędzaj się, kończ pakować, bo niedługo przyjeżdża Marco po nas.
- Ołkeeeej.
Wyszedłem do salonu, rozwaliłem się na narożniku i zadzwoniłem do przyjaciela.
- No sieeeemaaaneczkooo!!!!
- Cześć. Co ty taki wesoły? Aaa czekaj, przecież jedziemy do Sary.. Nie możesz się doczekać, co?
- Taaak troooszkę. - zaśmiałem się.
- Mhhmm... Troszkę a nawet bardzo.
- O której wyjeżdżamy?
- Cóż.. Ja jestem już spakowany. Lena pojechała do siebie i się pakuje. Właśnie wyjeżdżam do niej i pomogę jej. Jak skończymy to po was przyjedziemy.
- Okej! To paaa!
- No siema.
Nudzi mi się.. Zagram w Fife! Ale saaam?
- Eeeeej cieciu! Grasz ze mną w Fifę? - wydarłem się.
- Dobraaa!!! Już się spakowałem. - odkrzyknął z góry.
- Te młody! Jak schodzisz to przynieś z kuchni coś do picia i jedzenia!
- Czemu ja?! - zawył.
- Taki jest wyrok ulicy mały. Młodszy zawsze przynosi! - powiedziałem z gangsterskim akcentem, po czym oboje się zaśmialiśmy.
- Doobra. Masz. - położył na ławie i zaczął grę.
Wszystko mam już spakowane . Postanowiłem zadzwonić do Leny.
- No cześć mała-przywitałem się
- Siemka duży - zaczęliśmy się śmiać.
- Spakowana?
- Pewnie ! Już od dawna.
- Okej to zaraz po Ciebie będę i razem pojedziemy na lotnisko gdzie będzie na nas czekał Mario z Felixem.
- Dobra to czekam. Pa pa !
Rozłączyłem się i nie miałem co robić więc wszedłem na facebooka zobaczyć co u moich fanów. Przy okazji zrobię jakieś zdjęcie. Po skończeniu wziąłem walizki i wyszedłem do samochodu. Od razu pojechałem po Lenę. Zapukałem do drzwi.
- Gotowa ?
- Tak, chodźmy. - uśmiechnęła się.
Wziąłem jej walizki i włożyłem do samochodu. Po drodze śpiewaliśmy, gadaliśmy i jednym słowem było wesoło. Tak szybko czas zleciał, że nim się obejrzeliśmy byliśmy już na lotnisku. Wyciągnąłem walizki z samochodu i wypatrywaliśmy Mario z Felixem.
- Marco, a co z samochodem ?
- Roman jakoś po niego dotrze, ale jak to nie wiem. - śmiałem się.
- O patrz, widzę Mario ! Chodź... !
Trudno było przedrzeć się przez tłumy, ale jakoś daliśmy radę.
- No w końcu jesteście.
- No sorry ale było trudno do was dojść.
- Dobra,dobra nie tłumacz się tylko chodź.
Przeszliśmy przez odprawę i wsiedliśmy do samolotu. Przed nami 2-3 godziny drogi. Miejmy nadzieję, że obejdzie się bez żadnych komplikacji...
Siedzę w samolocie. Nagle kapitan ogłasza, że pojawiły się komplikacje podczas lotu. Od razu wpadłam w szał. Marco spał obok mnie. Zaczęłam go budzić, ale bez skutecznie. Trzęsłam nim jak opętana.
- Marco obudź się ! Marco !!!
Nic. Żadnej reakcji.
- Marco ! Zaraz się rozbijemy ! Nie zostawiaj mnie ! - krzyczałam już płacząc.
Nagle samolot zaczął gwałtownie spadać w dół, a Reus nadal spał...
BUM !! Samolot spadł... Więcej nic nie pamiętam...
Zaczęłam się wybudzać. Byłam podłączona do wielu kabli. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Ktoś wszedł do pomieszczenia. Zaczęłam się przyglądać i dopiero po jakimś czasie zorientowałam się, że jestem w szpitalu.
-O widzę, że się pani obudziła. Jak się pani czuje ?
-Yyy.. Boli mnie trochę głowa.. co się stało ?
-Samolot, którym pani leciała rozbił się. Cudem udało się panience przeżyć.
-Dobrze, a co z Marco ? Co z nim ?!
Zaczęłam się wiercić. Chciałam wstać z łóżka i się z nim zobaczyć...
-Ja chcę go zobaczyć, porozmawiać z nim !
-Obawiam się, że to będzie niemożliwe...
Po tych słowach zaczęłam myśleć o najgorszym.. Zadawałam sobie wiele pytań.. Co z nim jest ? Umarł ? Jest w śpiączce ?
-A... ale dlaczego ?
-Bo on nie żyje... Przykro mi.
W tym momencie moje życie legło w gruzach.
- Ale jak to ?
- No pani cudem się udało przeżyć, ale pana Reusa niestety nie udało się uratować.
W tym momencie przez głowę przeszły mi myśli samobójcze...
- A Mario i Felix ?
- Są w kilkudniowej śpiączce.
- Dobrze, rozumiem, kiedy mogę wyjść ?
- Myślę, że za jakiś tydzień lub dwa. A teraz ja idę. Powinna pani odpoczywać.
- Dziękuję.
Bez Maco moje życie nie ma sensu... Mam oczywiście Sarę, którą bardzo kocham, ale Marco był wyjątkowy...
2 tygodnie później
Razem z Mario i Felixem wyszliśmy już ze szpitala. Jest ze mną źle. Sara wróciła z Mistrzostw, troszczy się o mnie. Obecnie wyszła do sklepu. Siedzę zamknięta i odcięta od świata. W ręce trzymam opakowanie tabletek, a w drugiej butelkę wódki. Jedna chwila i będę z Marco. Nie interesuje mnie Sara, Andrzej, rodzice... Połknęłam połowę opakowania tabletek na raz i popiłam alkoholem. Przez jakiś czas się jeszcze trzymałam, ale później już nic nie czułam.. Umarłam... teraz mogę być nadal z Marco...
- Felix kurwa do cholery skończ o tym pieprzyć! Ja nie wiem jak ty możesz tak gadać w kółko o tym samym!
- No, ale Marian ja mam taką wielką podnietę!!!
- No rozumiem cię, ale bez przesady. To się w końcu nudzi...
- Ale jakby Sara o tym nawijała to co? - przerwał mi i trafił w czuły punkt, a moje policzki przybrały czerwony kolor.
- No.. Ty nie jesteś Sarą i nie masz takich ładnych oczu i yyy.... i no i nie masz takiego ładnego głosu....
- Dobra, dobra Romeo... Nie chcesz mnie słuchać to pójdę pogadać z moimi pluszowymi misiami! - powiedział naburmuszony i tupnął nogą. Matko.. On ma 14 lat a czasami zachowuje się jakby miał 5... Może się zatrzymał?
- Hhahah.. Seriooo? - tarzałem się ze śmiechu. - z misiami?
- Tak! Tylko one mi zostały i chcą mnie słuchać! - po chwili oboje już leżeliśmy na ziemi ze śmiechu.
- Naprawdę? To ja ci nie przeszkadzam idź! A może jeszcze resoraka ci na urodzinki kupić?
- A wal się pojebańcu!
- Co się tu dzieje? Znowu się kłócicie? - do salonu weszła nasza mama, która zbierała się już do pracy.
- To Marian zaczyna.
- Jeszcze raz powiesz do mnie Marian to tak ci przywalę, że się nie pozbierasz szczylu!
- Uspokój się! Do pokoi! Spakowaliście się?
- Ja tak. - odparłem.
- Yyyy... Zaraz wracam. - krzyknął młody i wybiegł do pokoju.
- A ty? - zapytała mama.
- No ja już jestem spakowany. - wskazałem na walizki w korytarzu.
- Zależy ci na tej dziewczynie.
- Nawet nie wiesz jak bardzo. Tęsknię za nią. Tylko, że to moja przyjaciółka.
- Postaraj się. Z tego co mówił Felix i chłopaki to pasujecie do siebie.
- Możliwe. - uśmiechnąłem się. - Dobrze mamo idę jeszcze sprawdzić czy spakowałem wszystko.
- Dobrze, ja jadę już. Pa! - przytuliła mnie i dała buziaka w policzek. Poszedłem do pokoju i chciałem wstąpić do pokoju Feliego, zajrzałem za odchylone drzwi i usłyszałem jak pakuje się na szybko i bluzga pod nosem coraz nowsze epitety.
- Te! A ty nawet po polsku przeklinasz!? - zdziwiłem się.
- Wiesz jak Bartman zdobędzie punkt to zawsze tak krzyczy.
- Boże...
- Wystarczy Felix. Wiesz mógłbyś się wreszcie spiknąć z Sarą będę mieć fajną szwagierkę! Nawet razem mecze oglądać będziemy! - wskoczył na łózko i zaczął tańczyć do muzyki, która leciała z laptopa.
- Wiesz... W sumie ona też jest taka zakręcona. Dobra nie zapędzaj się, kończ pakować, bo niedługo przyjeżdża Marco po nas.
- Ołkeeeej.
Wyszedłem do salonu, rozwaliłem się na narożniku i zadzwoniłem do przyjaciela.
- No sieeeemaaaneczkooo!!!!
- Cześć. Co ty taki wesoły? Aaa czekaj, przecież jedziemy do Sary.. Nie możesz się doczekać, co?
- Taaak troooszkę. - zaśmiałem się.
- Mhhmm... Troszkę a nawet bardzo.
- O której wyjeżdżamy?
- Cóż.. Ja jestem już spakowany. Lena pojechała do siebie i się pakuje. Właśnie wyjeżdżam do niej i pomogę jej. Jak skończymy to po was przyjedziemy.
- Okej! To paaa!
- No siema.
Nudzi mi się.. Zagram w Fife! Ale saaam?
- Eeeeej cieciu! Grasz ze mną w Fifę? - wydarłem się.
- Dobraaa!!! Już się spakowałem. - odkrzyknął z góry.
- Te młody! Jak schodzisz to przynieś z kuchni coś do picia i jedzenia!
- Czemu ja?! - zawył.
- Taki jest wyrok ulicy mały. Młodszy zawsze przynosi! - powiedziałem z gangsterskim akcentem, po czym oboje się zaśmialiśmy.
- Doobra. Masz. - położył na ławie i zaczął grę.
* Marco *
Wszystko mam już spakowane . Postanowiłem zadzwonić do Leny.
- No cześć mała-przywitałem się
- Siemka duży - zaczęliśmy się śmiać.
- Spakowana?
- Pewnie ! Już od dawna.
- Okej to zaraz po Ciebie będę i razem pojedziemy na lotnisko gdzie będzie na nas czekał Mario z Felixem.
- Dobra to czekam. Pa pa !
Rozłączyłem się i nie miałem co robić więc wszedłem na facebooka zobaczyć co u moich fanów. Przy okazji zrobię jakieś zdjęcie. Po skończeniu wziąłem walizki i wyszedłem do samochodu. Od razu pojechałem po Lenę. Zapukałem do drzwi.
- Gotowa ?
- Tak, chodźmy. - uśmiechnęła się.
Wziąłem jej walizki i włożyłem do samochodu. Po drodze śpiewaliśmy, gadaliśmy i jednym słowem było wesoło. Tak szybko czas zleciał, że nim się obejrzeliśmy byliśmy już na lotnisku. Wyciągnąłem walizki z samochodu i wypatrywaliśmy Mario z Felixem.
- Marco, a co z samochodem ?
- Roman jakoś po niego dotrze, ale jak to nie wiem. - śmiałem się.
- O patrz, widzę Mario ! Chodź... !
Trudno było przedrzeć się przez tłumy, ale jakoś daliśmy radę.
- No w końcu jesteście.
- No sorry ale było trudno do was dojść.
- Dobra,dobra nie tłumacz się tylko chodź.
Przeszliśmy przez odprawę i wsiedliśmy do samolotu. Przed nami 2-3 godziny drogi. Miejmy nadzieję, że obejdzie się bez żadnych komplikacji...
*Lena*
- Marco obudź się ! Marco !!!
Nic. Żadnej reakcji.
- Marco ! Zaraz się rozbijemy ! Nie zostawiaj mnie ! - krzyczałam już płacząc.
Nagle samolot zaczął gwałtownie spadać w dół, a Reus nadal spał...
BUM !! Samolot spadł... Więcej nic nie pamiętam...
Zaczęłam się wybudzać. Byłam podłączona do wielu kabli. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Ktoś wszedł do pomieszczenia. Zaczęłam się przyglądać i dopiero po jakimś czasie zorientowałam się, że jestem w szpitalu.
-O widzę, że się pani obudziła. Jak się pani czuje ?
-Yyy.. Boli mnie trochę głowa.. co się stało ?
-Samolot, którym pani leciała rozbił się. Cudem udało się panience przeżyć.
-Dobrze, a co z Marco ? Co z nim ?!
Zaczęłam się wiercić. Chciałam wstać z łóżka i się z nim zobaczyć...
-Ja chcę go zobaczyć, porozmawiać z nim !
-Obawiam się, że to będzie niemożliwe...
Po tych słowach zaczęłam myśleć o najgorszym.. Zadawałam sobie wiele pytań.. Co z nim jest ? Umarł ? Jest w śpiączce ?
-A... ale dlaczego ?
-Bo on nie żyje... Przykro mi.
W tym momencie moje życie legło w gruzach.
- Ale jak to ?
- No pani cudem się udało przeżyć, ale pana Reusa niestety nie udało się uratować.
W tym momencie przez głowę przeszły mi myśli samobójcze...
- A Mario i Felix ?
- Są w kilkudniowej śpiączce.
- Dobrze, rozumiem, kiedy mogę wyjść ?
- Myślę, że za jakiś tydzień lub dwa. A teraz ja idę. Powinna pani odpoczywać.
- Dziękuję.
Bez Maco moje życie nie ma sensu... Mam oczywiście Sarę, którą bardzo kocham, ale Marco był wyjątkowy...
2 tygodnie później
Razem z Mario i Felixem wyszliśmy już ze szpitala. Jest ze mną źle. Sara wróciła z Mistrzostw, troszczy się o mnie. Obecnie wyszła do sklepu. Siedzę zamknięta i odcięta od świata. W ręce trzymam opakowanie tabletek, a w drugiej butelkę wódki. Jedna chwila i będę z Marco. Nie interesuje mnie Sara, Andrzej, rodzice... Połknęłam połowę opakowania tabletek na raz i popiłam alkoholem. Przez jakiś czas się jeszcze trzymałam, ale później już nic nie czułam.. Umarłam... teraz mogę być nadal z Marco...
----------------------
Lenka nie żyje.... Marco nie żyje...
Możecie nas znienawidzić, ale ogólnie to
pretensje i zażalenia do Wery, bo ja to tu nic
nie mam do gadania.. :D ~ Oliii ;3
Jak to wpłynie na dalsze losy bohaterów?
Możecie nas znienawidzić, ale ogólnie to
pretensje i zażalenia do Wery, bo ja to tu nic
nie mam do gadania.. :D ~ Oliii ;3
Jak to wpłynie na dalsze losy bohaterów?
I dedykacja dla Kasi! :) Doczekałaś się ;P
Przeczytaliście? Zostawcie miśki komentarz to motywuje :))
Przeczytaliście? Zostawcie miśki komentarz to motywuje :))