piątek, 24 stycznia 2014

Rozdział 19

*Lena*
Obudziłam się w ramionach Reusa. No tak zajęłam mu łóżko więc gdzie miał się podziać ? Po cichutku wyszłam z sypialni i udałam się do kuchni. Po drodze omijałam leżących na podłodze pijaków z BVB. Jednak Niemcy też potrafią, ale nie są lepsi od Polaków. Zrobiłam sobie coś do jedzenia i usiadłam przy stole. Przypomniałam sobie, że już za kilka dni jedziemy do Polski na te mecze. Dowiedziałam się, że razem z nami ma lecieć Felix - młodszy brat Mario. Nie wiedziałam, że młody jest fanem polskiej reprezentacji i nie ukrywam, że mnie to zdziwiło a zarazem ucieszyło. No dobra trzeba iść się ogarnąć, a później pobudzić tych balangowiczów. Moje rzeczy już dawno razem z Marco przywieźliśmy do  niego więc nie było problemu. Wygrzebałam jakieś sportowe ubranie, żeby było mi wygodnie. Związałam jakoś włosy i postanowiłam iść pobiegać. Dam im jeszcze trochę czasu, chociaż może do mojego powrotu się obudzą. Wzięłam telefon podłączyłam słuchawki i wyszłam z domu. Wyznaczyłam sobie trasę tak na 3 km. Minęło szybko, bo mając słuchawki w uszach nie czujesz jak czas leci. Weszłam do domu i zobaczyłam, że oni jeszcze śpią... No nieźle zabalowali. Ale nie ma tego dobrego.
-WSTAAAAAAWAĆ !!! - wydarłam się na cały dom
- Jeszcze 10 minut mamo - jęczał Mats
- Borussia mistrzem Niemiec !
- Co ?! Gdzie ?! Jak ?! Kiedy ?! - wszyscy się nagle zerwali, a ja miałam z nich niezłą polewkę.
-Nigdzie ! A teraz wstawać, bo szkoda dnia ! Zaraz zapodam wam coś na kaca.
Poszłam do kuchni i wyciągnęłam jakieś tabletki i butelki wody.
- Łapcie, znajcie moją litość !
- Mhmmmm... - jęczeli.
- Biegałaś? - zapytał Mario.
- Tak. Staram się utrzymać kondycję, dlatego czasem sobie pobiegam.
- Sama?
- No tak. Sarka nienawidzi biegania. Rozruch polegający na bieganiu to dla niej męka. Ona uwielbia pójść na basen i popływać, albo lubi też siłkę.
- A to leniuch.
Nie widziałam tutaj Marco więc ruszyłam w stronę sypialni. Tak myślałam, że tam będzie.
-Hej śpiochu - przywitałam go porannym uśmiechem.
-No hej, a ja myślałem, że jesteś taką dobrą przyjaciółką i mi przyniesiesz śniadanie do łóżka... - posmutniał
-Co to , to nie ! Nie ma tego dobrego. Pamiętasz, że za niecałe 3 dni jedziemy do Polski na te mecze siatkówki ?
-Tak, pamiętam. Mario mi ciągle o tym gada, że w końcu zobaczy Sarę itp.
-Ahhh ci zakochani. Dobra idź na dół i zjedz śniadanie, a później zarezerwujemy bilety.
-Ok ok już idę.
Zeszliśmy na dół, gdzie wszyscy byli już na nogach.
- Dobra Marco to my już spadamy. Do następnego !
- No narka.
Ubrali się i poszli, a ja nie wiedziałam co będziemy robić.
- Marcooo... Co my teraz będziemy robić ?
- Nie mam pojęcia, ale żeby później nie zapomnieć to przynieś laptopa i zarezerwujemy te bilety.
- Ok już idę.
Pobiegłam po laptopa, a wracając prawie bym się wywaliła na schodach.
- No chodź tu i dawaj tego laptopa.
- No już spokojnie. Trzymaj.
- Hmmm... Ok. Zobaczmy lecimy za 2 dni tak ?
- Tak.
- A z rana czy wieczorem ?
- Nie wiem, a jak Mario woli ?
- Stawiam na rano w dniu meczu.
- Ok. Jak zakwalifikują się do półfinałów to będą mieć dzień wolny, a wieczorem wylecą do Kopenhagi. Dobry pomysł. To rezerwuj.
- Jeden klik i gotowe !
- Dobra to teraz tak. Jedziemy za 3 dni. I git. Trzeba poinformować Mario i Felixa, ale to zrobisz ty.
- Okej. A i Sarze ani słowa o naszym przyjeździe, bo Mario chce jej zrobić niespodziankę.
- Spoczko. Jest 16:00 co robimy ?
- Nie wiem. Proponuję kino albo basen. Co wolisz ?
- A może to i to ?
- Oooo.. przydałoby się trochę relaksu. Dobra to zbierajmy się i idziemy.
- Ok tylko się spakuję i ty też.
Poszliśmy do swoich pokoi po potrzebne rzeczy na basen. Postanowiliśmy, że pierw pójdziemy popływać, później odstawimy rzeczy do domu i następnie do kina. Zapowiada się całkiem miły dzień...

--------------

*Mario*
Nadszedł czas wyjazdu do Polski. Bardzo cieszyłem się, że w końcu zobaczę Sarkę. Nie mówiłem jej o tym, bo chciałem, żeby to była niespodzianka. Wiedział o tym tylko Andrzej - brat Leny. Felix też był bardzo zachwycony, bo mógł zobaczyć polskich siatkarzy na żywo. Nic tylko ciągle o nich gadał, zaczęło mnie to już denerwować...
- Felix kurwa do cholery skończ o tym pieprzyć! Ja nie wiem jak ty możesz tak gadać w kółko o tym samym!
- No, ale Marian ja mam taką wielką podnietę!!!
- No rozumiem cię, ale bez przesady. To się w końcu nudzi...
- Ale jakby Sara o tym nawijała to co? - przerwał mi i trafił w czuły punkt, a moje policzki przybrały czerwony kolor.
- No.. Ty nie jesteś Sarą i nie masz takich ładnych oczu i yyy.... i no i nie masz takiego ładnego głosu....
- Dobra, dobra Romeo... Nie chcesz mnie słuchać to pójdę pogadać z moimi pluszowymi misiami! - powiedział naburmuszony i tupnął nogą. Matko.. On ma 14 lat a czasami zachowuje się jakby miał 5... Może się zatrzymał?
- Hhahah.. Seriooo? - tarzałem się ze śmiechu. - z misiami?
- Tak! Tylko one mi zostały i chcą mnie słuchać! - po chwili oboje już leżeliśmy na ziemi ze śmiechu.
- Naprawdę? To ja ci nie przeszkadzam idź! A może jeszcze resoraka ci na urodzinki kupić?
- A wal się pojebańcu!
- Co się tu dzieje? Znowu się kłócicie? - do salonu weszła nasza mama, która zbierała się już do pracy.
- To Marian zaczyna.
- Jeszcze raz powiesz do mnie Marian to tak ci przywalę, że się nie pozbierasz szczylu!
- Uspokój się! Do pokoi! Spakowaliście się?
- Ja tak. - odparłem.
- Yyyy... Zaraz wracam. - krzyknął młody i wybiegł do pokoju.
- A ty? - zapytała mama.
- No ja już jestem spakowany. - wskazałem na walizki w korytarzu.
- Zależy ci na tej dziewczynie.
- Nawet nie wiesz jak bardzo. Tęsknię za nią. Tylko, że to moja przyjaciółka.
- Postaraj się. Z tego co mówił Felix i chłopaki to pasujecie do siebie.
- Możliwe. - uśmiechnąłem się. - Dobrze mamo idę jeszcze sprawdzić czy spakowałem wszystko.
- Dobrze, ja jadę już. Pa! - przytuliła mnie i dała buziaka w policzek. Poszedłem do pokoju i chciałem wstąpić do pokoju Feliego, zajrzałem za odchylone drzwi i usłyszałem jak pakuje się na szybko i bluzga pod nosem coraz nowsze epitety.
- Te! A ty nawet po polsku przeklinasz!? - zdziwiłem się.
- Wiesz jak Bartman zdobędzie punkt to zawsze tak krzyczy.
- Boże...
- Wystarczy Felix. Wiesz mógłbyś się wreszcie spiknąć z Sarą będę mieć fajną szwagierkę! Nawet razem mecze oglądać będziemy! - wskoczył na łózko i zaczął tańczyć do muzyki, która leciała z laptopa.
- Wiesz... W sumie ona też jest taka zakręcona. Dobra nie zapędzaj się, kończ pakować, bo niedługo przyjeżdża Marco po nas.
- Ołkeeeej.
Wyszedłem do salonu, rozwaliłem się na narożniku i zadzwoniłem do przyjaciela.
- No sieeeemaaaneczkooo!!!!
- Cześć. Co ty taki wesoły? Aaa czekaj, przecież jedziemy do Sary.. Nie możesz się doczekać, co?
- Taaak troooszkę. - zaśmiałem się.
- Mhhmm... Troszkę a nawet bardzo.
- O której wyjeżdżamy?
- Cóż.. Ja jestem już spakowany. Lena pojechała do siebie i się pakuje. Właśnie wyjeżdżam do niej i pomogę jej. Jak skończymy to po was przyjedziemy.
- Okej! To paaa!
- No siema.
Nudzi mi się.. Zagram w Fife! Ale saaam?
- Eeeeej cieciu! Grasz ze mną w Fifę? - wydarłem się.
- Dobraaa!!! Już się spakowałem. - odkrzyknął z góry.
- Te młody! Jak schodzisz to przynieś z kuchni coś do picia i jedzenia!
- Czemu ja?! - zawył.
- Taki jest wyrok ulicy mały. Młodszy zawsze przynosi! - powiedziałem z gangsterskim akcentem, po czym oboje się zaśmialiśmy.
- Doobra. Masz. - położył na ławie i zaczął grę.

* Marco *

Wszystko mam już spakowane . Postanowiłem zadzwonić do Leny.
- No cześć mała-przywitałem się
- Siemka duży - zaczęliśmy się śmiać.
- Spakowana?
- Pewnie ! Już od dawna.
- Okej to zaraz po Ciebie będę i razem pojedziemy na lotnisko gdzie będzie na nas czekał Mario z Felixem.
- Dobra to czekam. Pa pa !
Rozłączyłem się i nie miałem co robić więc wszedłem na facebooka zobaczyć co u moich fanów. Przy okazji zrobię jakieś zdjęcie. Po skończeniu wziąłem walizki i wyszedłem do samochodu. Od razu pojechałem po Lenę. Zapukałem do drzwi.
- Gotowa ?
- Tak, chodźmy. - uśmiechnęła się.
Wziąłem jej walizki i włożyłem do samochodu. Po drodze śpiewaliśmy, gadaliśmy i jednym słowem było wesoło. Tak szybko czas zleciał, że nim się obejrzeliśmy byliśmy już na lotnisku. Wyciągnąłem walizki z samochodu i wypatrywaliśmy Mario z Felixem.
- Marco, a co z samochodem ?
- Roman jakoś po niego dotrze, ale jak to nie wiem. - śmiałem się.
- O patrz, widzę Mario ! Chodź... !
Trudno było przedrzeć się przez tłumy, ale jakoś daliśmy radę.
- No w końcu jesteście.
- No sorry ale było trudno do was dojść.
- Dobra,dobra nie tłumacz się tylko chodź.
Przeszliśmy przez odprawę i wsiedliśmy do samolotu. Przed nami 2-3 godziny drogi. Miejmy nadzieję, że obejdzie się bez żadnych komplikacji...

*Lena*

Siedzę w samolocie. Nagle kapitan ogłasza, że pojawiły się komplikacje podczas lotu.  Od razu wpadłam w szał. Marco spał obok mnie. Zaczęłam go budzić, ale bez skutecznie. Trzęsłam nim jak opętana.
- Marco obudź się ! Marco !!!
Nic. Żadnej reakcji.
- Marco ! Zaraz się rozbijemy ! Nie zostawiaj mnie ! - krzyczałam już płacząc.
Nagle samolot zaczął gwałtownie spadać w dół, a Reus nadal spał...
BUM !! Samolot spadł... Więcej nic nie pamiętam...


Zaczęłam się wybudzać. Byłam podłączona do wielu kabli. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Ktoś wszedł do pomieszczenia. Zaczęłam się przyglądać i dopiero po jakimś czasie zorientowałam się, że jestem w szpitalu.
-O widzę, że się pani obudziła. Jak się pani czuje ?
-Yyy.. Boli mnie trochę głowa.. co się stało ?
-Samolot, którym pani leciała rozbił się. Cudem udało się panience przeżyć.
-Dobrze, a co z Marco ? Co z nim ?!
Zaczęłam się wiercić. Chciałam wstać z łóżka i się z nim zobaczyć...
-Ja chcę go zobaczyć, porozmawiać z nim !
-Obawiam się, że to będzie niemożliwe...
Po tych słowach zaczęłam myśleć o najgorszym.. Zadawałam sobie wiele pytań.. Co z nim jest ? Umarł ? Jest w śpiączce ?
-A... ale dlaczego ?
-Bo on nie żyje... Przykro mi.
W tym momencie moje życie legło w gruzach.
- Ale jak to ?
- No pani cudem się udało przeżyć, ale pana Reusa niestety nie udało się uratować.
W tym momencie przez głowę przeszły mi myśli samobójcze...
- A Mario i Felix ?
- Są w kilkudniowej śpiączce.
- Dobrze, rozumiem, kiedy mogę wyjść ?
- Myślę, że za jakiś tydzień lub dwa. A teraz ja idę. Powinna pani odpoczywać.
- Dziękuję.
Bez Maco moje życie nie ma sensu... Mam oczywiście Sarę, którą bardzo kocham, ale Marco był wyjątkowy...

2 tygodnie później

Razem z Mario i Felixem wyszliśmy już ze szpitala. Jest ze mną źle. Sara wróciła z Mistrzostw, troszczy się o mnie. Obecnie wyszła do sklepu. Siedzę zamknięta i odcięta od świata. W ręce trzymam opakowanie tabletek, a w drugiej butelkę wódki. Jedna chwila i będę z Marco. Nie interesuje mnie Sara, Andrzej, rodzice... Połknęłam połowę opakowania tabletek na raz i popiłam alkoholem.  Przez jakiś czas się jeszcze trzymałam, ale później już nic nie czułam.. Umarłam... teraz mogę być nadal z Marco...

----------------------
Lenka nie żyje.... Marco nie żyje...
Możecie nas znienawidzić, ale ogólnie to
pretensje i zażalenia do Wery, bo ja to tu nic
nie mam do gadania.. :D ~ Oliii ;3
Jak to wpłynie na dalsze losy bohaterów?


I dedykacja dla Kasi! :) Doczekałaś się ;P

Przeczytaliście? Zostawcie miśki komentarz to motywuje :))


niedziela, 19 stycznia 2014

Rozdział 18

Tymczasem u naszych Orzełków...

- Sara jest u Wojtka? - zapytał Igła.
- No tak, tam śpią. Patrz. - pokazał mu Winiar.
- Jaaakie słodziaki. - rozczulił się Pit.
- Noo. Ahhh te nasze WłodiTwinsy. Ej.. Dajcie kamerę.
- Trzymaj. - podał mu Ziomek.
- Awww... Jak się obudzą to im to pokażemy.
- Dobra chodźmy na miejsce. Może też się położymy? - Zaproponował Pit
- Ej czekaj... Dzwoni telefon Sary. - zatrzymał go Kubiak.
- Hmm.. pomyślmy. Ona śpi a my nie. Będzie to niegrzeczne jeśli odbierzemy? - zapytał Igła.
- Eeee... nie wiem ale ona może się ostro wkurzyć. 
- Nieee.. Sarcia jest spokojna.
- Oj nie zawsze...
- Dobra zaryzykujemy i odbierzemy.
- Igła pacanie, ale my nie znamy niemieckiego! - krzyknął Łukasz.
- Upsss... Kurde, Możdżon śpi. Wojtek też. Winiar?
- Ja się w to nie mieszam.
- Dobra.. Sprawdzimy czy ten Mario zna angielski. - złowieszczo się uśmiechnął
Odebrał i zaczął rozmowę. Mario coś tam zaczął mówić, a Igła "popisał się" swoim angielskim.
- Du ju spik inglisz?
- Was?
- Du ju spik inglisz?!
- Yyy... Aaa! English! Ja.
- No tak ty, ty a z kim innym rozmawiam... Umiesz?..  To znaczy.. Spik?
- Was? Wo ist Sara?
- Wojst? Aaaa... Wojtek, tak, Sara jest z Wojtkiem. Śpi.
- Sara ruft mich an?
- Yyyyyy...
- Igła?
- Chłopaki wie kim jestem! Wycofujemy się! Aufwideryzyjen!!! Zakończył rozmowę i położył telefon tam gdzie leżał.
- Oooo czyli jednak coś z niemieckiego umiesz.. - zaśmiał się Jarosz.
- No ba !
- Ja się nie dziwię czemu on cię nie rozumiał jak ty tak kaleczyłeś ten język. - stwierdził Łukasz.
- Bardzo śmieszne..

*Sara*
Obudziłam się przytulona do Wojtka. Nie chcąc go budzić lekko wyswobodziłam się z jego objęć. Spojrzałam na telefon i zobaczyłam, że mam 3 nieodebrane połączenia od Mario. Od razu oddzwoniłam.
- Hej Mario.
- Hej Sarcia. Mam jedno pytanie..
- Wal śmiało.
- Kto odebrał twój telefon ?
- Yyyy... o czym Ty mówisz ?
- No dzwoniłem do ciebie i ktoś odebrał. W tle słyszałem kilka osób, ale rozmawiał jeden strasznie kaleczył angielski.
- Już wiem, kto to. Przepraszam Cię za nich. A co u ciebie?
- Wybieram się zaraz na imprezkę do Marco. Otworzyłaś prezent?
- Taaak ! Bransoletka jest piękna! A bluza taka cieepluutka.
- Cieszę się, że ci się podoba. Ile tam będziesz jeszcze się gnieździć w tym autobusie?
- Poczekaj... Winiar! Ile jeszcze do końca? - zwróciłam się do siedzącego po mojej prawej stronie przyjmującego.
- Jeszsze szy gociny. - wymamrotał zaspany.- Sara, kochana. Ciszej, ja tu śpię. - wymamrotał Kubiak, którego miejsce było za naszym.- Przeeepraszaaam Misiek.




- Jeszcze 3 godzinki.
- Aha. To ja ci nie przeszkadzam. Paaa.
- Pa.
No to teraz idziemy urządzić im jesień średniowiecza... Może lekko
łagodniej? No dobrze... Poszłam do nich na tyły. No to niech się     przygotują na kazanie od Sary.... 
- Chłopaki!! Piter to ty? 
- Nieee!
- O kurde... idzie tu ! Powiedzcie mojej Iwonce i dzieciom, że je kocham. - żalił się Igła.
- Hmm... Mój telefon, Mario, Rozmowa, Łamany niemiecki wiecie coś o tym ?
- Nieeee.... no co ty?
- Mów!
- No dobra, ale nie bij.. No bo tak sobie słodko spałaś razem z Wojtkiem no i nagle zadzwonił twój telefon, a my się przyglądaliśmy wam.. I pomyślałem, żeby chłopak się nie męczył to odbiorę... Ale oczywiście zapomniałem, że nie umiem niemieckiego więc próbowałem się z nim dogadać po angielsku. No i tak jakoś wyszło. Gniewasz się ? - posmutniał.
-Na przyszłość NIKT NIE DOTYKA TELEFONU SARY ! Zrozumiano ? I nie, nie gniewam się na was.
- Uff... Kochamy Cię !
- Wiem, ja was też.

Dortmund Adventures...


*Marco*
Postanowiliśmy zrobić sobie małą imprezę. Poszliśmy więc do supermarketu. Każdy miał przydzielone produkty do znalezienia. Ja przekąski itp , Lewy Łukasz i Kuba  byli odpowiedzialni za trunki , a Ilkay i Mats zostali z resztą ekipy w domu. Oczywiście nie odbyło się bez zakładów i tego wszystkiego. 
- Ej Kuba zakład, ze poderwę ekspedientkę? - zaproponował Lewy.
- Nie uda Ci się ! 
- Tak ? No to patrz ! 
Podszedł do pierwszej lepszej i zaczął swój podryw....
- Ej laska czy spadłaś z nieba ? 
- Yyy... co ? 
- No czy spadłaś z nieba ?
- Ale o co chodzi ?
- No do cholery tak czy nie ?! Ruchy babo bo nie mam czasu ! Jeszcze raz ... czy spadłaś z nieba ?
- Eeem... no tak .
- Bo jesteś nieziemska ! 
- Trzeba było tak od razu ! - zaczęła poprawiać sobie włosy itp.. - idziesz gdzieś dzisiaj ze mną ? 
- Yyyy.... wiesz co ? Musze spadać do kumpli , bo się niecierpliwią .. do zoba ! - Uciekał tak szybko, że wpadł na stoisko z rybami... nie wytrzymaliśmy z chłopakami i zaczęliśmy pokładać się ze śmiechu. Zaczął klnąć i wymachiwać rękami. 
- Do jasnej cholery kto tu to postawił ?! Zgłoszę to do sądu ! - straszył
-Dobra lewy wyluzuj i wyłaz z tego basenu chyba, że chcesz popływać sobie z rybkami . - Mówił Łukasz nadal pokładając się ze śmiechu.
Poszliśmy do kasy. Ludzie się za nami oglądali , bo Lewy na kilometr śmierdział rybami.
- Uhhh... ruchy chłopaki bo muszę się umyć. - narzekał.
- Już spokojnie - uspokoiłem go
Zapłaciliśmy i wróciliśmy do domu. 
- Jesteśmy ! - krzyknąłem przy wejściu. 
- Dobra dawajcie te zakupy... o fu ! Co tak je**e ?! - mówił zatykając noc Ilkay.
- Yyy... no tak jakby Robert - odpowiedział Kuba śmiejąc się jeszcze bardziej. 
- Haha ale o co chodzi ? - reszta nie była w temacie.
- No nasz "boski" Lewandowski wpadł do basenu. 
- Szkoda, że tego nie widzieliśmy... - posmutnieli
- Spokojna wasza głowa ! Nagraliśmy to. 
- Co ?! Jak ?! Kiedy ?! - krzyczał Lewy
- No normalnie... telefonem.
- Nieeeeeeee !
- Taaaaak ! Chodźcie obejrzymy ten komiczny filmik. - zaproponowałem. 
Wszyscy przystali na moją propozycje i ruszyliśmy do salonu. Imprezę przygotuje się później.
- Hahahaha Lewy ty łamago ! - "pochwalił" go Mario - Czekaj wyśle to Sarze! - Nieee! - Tak! Oooo już !
- Ej cicho ! Nie widziałem tego basenu ! - próbował się tłumaczyć.
- Ania chciałbym Cię o coś poprosić ... - przemówił Piszczu
- Tak ?
- Idź z Robertem do okulisty ok ? Bo ten basen był wieeelki, a on go nie zauważył. - mówił śmiejąc się
- Hahaha Lewusku mogę Cię już zarejestrować.
- Nie ! Nigdzie nie idę ! Z moim wzrokiem wszystko w porządku !
- Dobra nie denerwuj się już. Koniec tego dobrego zaczynamy szykować imprezę ! - zakończyłem ten "kabaret"
- Haha racja, chodźmy rozpakować zakupy.
Poszliśmy wszyscy do kuchni.
-Ile żelków ! Marco to twoja sprawka ? - pytał Durm
- Yyy... no ten... jak wy mnie dobrze znacie. - uśmiechnąłem się
- No prawda, prawda.
- Ej!!! Dostałem sms od Sarki! - uciszył wszystkich Mario.

"Brawo dla Lewo-nogiego! Nie chciałabym być na waszym miejscu i czuć tego zapachu.
Siatkarze mówią żeby on to jednak
 uważał pod te nogi, bo jednak ktoś musi biegać w Dortmundzie.
Pozdrowionka z ciepłej plaży w Gdańsku...
 Nie no żart...
Pozdrowionka z apartamentu Kureks&Nowakowsky.
Zimno i bez słońca ;<"


- Dzięki... Teraz jestem spalony nawet u siatkarzy...
- Nie ma za co. - zaśmiał się Mario. - Biedna Sarcia nie ma pogody...
Wzięliśmy wszystko i wróciliśmy do salonu, żeby przygotować się do imprezy. W mgnieniu oka wszyscy zaczęli się już bawić. Alkohol zaczął się lać, ja nic nie piłem. Nagle dostałem sms od Leny. 
"Marco mógłbyś przyjechać po mnie na halę ? Dziękuję :*" Szybko odpisałem, że zaraz będę i oznajmiłem towarzystwu, że na chwilę wychodzę. Pod halą byłem po niespełna 10 minutach. Piękna już tam na mnie czekała.
-Hej Marco !
-Hej Lenka. Jedziemy do mnie, bo tam jest impreza.
-Oooo...  i ja o tym nie wiedziałam ? - zaczęła udawać focha.
-Upss... Tak wyszło, nie fochaj się. 
-Okej okej jedźmy już bo ci tam chatę rozniosą. 
-Masz rację ! 
Ruszyliśmy w stronę mojego domu. Dotarliśmy na miejsce po 15 min. Muzykę było słychać już na podwórku.. Pędem ruszyliśmy do drzwi.
-Nono widzę grubo. - śmiała się Lena
-Ehem ...
Zastaliśmy wszystkich tańczących i spitych, a była dopiero 20:30.
-Ej mam pomysł ! Zagrajmy w butelkę - zaproponował pijany Mats.
-Okej. - inni przystali na jego propozycję.
-Lena Marco wy też !
-Nieeee... Ja nie chcę. Jestem zmęczona pójdę się położyć. Marco mogę do twojej sypialni?
-Pewnie. Dać ci coś do przebrania ?
-Jeśli byś mógł.
-Ok to chodź na górę, a wy już zacznijcie grac ja później dołączę.
Poszliśmy do mojej sypialni. Otworzyłem szafę i powiedziałem Lenie, żeby wybrała co chce.
-Proszę, od wyboru do koloru !
-O.. To ja chyba wezmę tą z kaczorem. Mogę ?
-To moja ulubiona, ale dla mojej przyjaciółki wszystko. - przytulił mnie. - Idź się przebież a ja poczekam.
Poszła do łazienki, a kiedy wyszła to zaniemówiłem. Wyglądała tak delikatnie i niewinnie... Ehh.. chyba się zakochałem. ale to tylko przyjaciółka. Muszę jej powiedzieć co czuję. A co jeśli ona tego nie odwzajemnia i mnie odrzuci ? Wyjdę na głupka. Nie ! Kto nie ryzykuje ten nie zyskuję. Zaproszę ją gdzieś i powiem jej wszystko, ale nie teraz, kiedyś na pewno.
- Ej Marcuś... - zrobiła minę zbitego pieska.
- O nieee... to ta mina.. Słucham Cię ?
- Bo ta koszulka jest taka fajna... Mogę ją sobie wziąć ?
- Hmm ... Niech się zastanowię. Tak, weź ją niech Ci się ze mną kojarzy.
- Jejku naprawdę ? Dziękuję ! - podbiegła do mnie i mocno przytuliła. - mam jeszcze jedną prośbę.
- Słucham Cię.
- Mogłabym pomieszkać z Tobą przez ten czas kiedy nie ma Sary ? Bo tak jakoś w tym dużym domu samemu nie jest za fajnie. jeżeli nie byłby to oczywiście problem.
- Nie ma sprawy ! To byłaby dla mnie przyjemność.
- Dzięki, dzięki, dzięki ! Jutro pojedziemy po moje rzeczy ok ? A teraz idę się zdrzemnąć. Dobranoc - przytuliła mnie na dobranoc i otuliła się moją pościelą. Zszedłem na dół gdzie byli wszyscy.
- Dobra no to dołączam.
- Ok to kręć.
Zakręciłem i wypadło na Mario. Pomińmy ten fakt iż był lekko spity.
- Hmmm... musisz zadzwonić do Sary i powiedzieć jej, że tęsknisz itp.
- Ehh no dobra... A co jak ją obudzę? Przecież wtedy mnie znienawidzi. - przeraził się.
- Luuuuzziik. Jak kocha to wybaczy. - zaśmiał się Kuba.
- Zamknij się Błaszczu.Wiesz, że ona wczoraj też miała takie zadanie? I była tak upita i gadała farmazony. - zaśmiał się.

Zadzwonił i zaczął gada.
- Noooo hej Saruuuś.
- No cześć.
- Wieeeszzz że jesteśmy u Marco? O Kuba jest, Piszczu też siedzi, nawet Sven i Moritz piją. O i jeszcze Kevin ci macha.
- Odmachaj Kevinovi.
- Keeevin machaaaam ci!
- Mario co z Leną , nie odbiera.
- Aaaa Lena śpi u Marco w sypialni.
- CO!!?
- No bo nie chciała sama. I wiesz, ale ja ci powiem, że ja im daje góra 3 tygodnie i będą razem. - bełkotał.
- No na pewno.
- A wiesz jak ja za tobą tęsknię? Oooooo Taaaaaak ! - próbował pokazać to gestykulując.
- Maario. Idioto ona cie nie widzi... - przypomniał mu Mats.
- Racja... Tooo wyobraź sobie ile jest z Dortmundu do ciebie.
- No jakieś ponad 1000 km.
- O tak! To tyle.
- To słodkie. Czy ty jesteś pijany?
- Nieeee. znaczy tak troszkę wypiłem.
- Idź spać.
- Nie! Bo wiesz, że ja to tych twoich siatkarzy to będę z Piszczem i Felixem [młodszy brat Mario] oglądać. No bo Feli to on uwielbia siatkówkę. Wiesz, że nawet kibicuje Polsce? I tam jest taki Batman o i jeszcze Kurek. I on mówił, że oni to są fajni i na jakiejś Lidze w 2012 roku taaaak sypali. Wiesz że wtedy coś wygrali? No po prostu szacun.
- Bartman. Wiem Mario.
- No i on ma nawet koszulkę tego Kuraka kupiłem mu na urodziny. No i oni to nawet Brazylię rozwalili. Felix mi wszystko tłumaczył.
- Mario kończ już, bo czas mija ! - denerwowaliśmy się.
- Cicho mi tam! Ja tu prowadzę ważną konwersację ludzi na poziomie szlachty i nie zniżam się do poziomu plebsu, który niekompetentnie przerywa mi moje opowiadania na temat piłki siatkowej. - jak na upitego gadał tak, że nas aż zatkało.
- Dobrze Mario, ale Sarka musi chyba już kończyć, bo się nie wyśpi, a jutro przecież grają w Gdańsku. - przypomniała mu Cathy.

Okej, okej... Sarcia muszę kończyć. Widzisz te pacany mi nie pozwalają z moją super najlepszą przyjaciółką, z moim oczkiem w głowie, moim misiem rozmawiać. Do jutra.
- No papa Mario. - zaśmiała się 

- No nareszcie ! Ile można było ?
- Oj cichooo... Bo ona jessst taka śliczna i taka kochana i ma takie piękne oczy...- Kręć ! - już zaczynał swój długi wywód na temat Sary, ale w porę mu przerwaliśmy.
Graliśmy tak długo, później jeszcze pogadaliśmy i nim się obejrzeliśmy była 2:00. Poszliśmy więc spać. Jako, że Lena spała na moim łóżku musiałem, spać z nią. Mi to wcale nie przeszkadza. Nawet pasuje. A reszta jakoś sobie poradzi. Już im kiedyś mówiłem, że mają się czuć u mnie tak jak oni u siebie. Przytuliłem się do Leny i szybko odpłynąłem do krainy Morfeusza...

-----------------------------No to mamy nowy rozdział :) 

Łapcie SuperŚwietnegoBoskiegoWłodiego <3
I KarolaBangBangKłosa. ~Oliii ;3

Jeśli czytasz zostaw komentarz to motywuje :)




sobota, 11 stycznia 2014

Rozdział 17

*Sara*
Obudziłam się po 8, ubrałam i zeszłam na stołówkę.
- Czeeść. - ziewnęłam.
- Długo to się siedzi w nocy? - zapytał mnie mój brat.
- Raczej, długo to się rozmawiało z pewnym piłkarzem co? - zaśmiał się Igła.
- Wcale nie rozmawialiśmy tak długo.
- Nie wcale... A te rozmowy o 3 w nocy to co? - zapytał Bartman.
- A skąd o nich wiesz, z tego co wiem to pokój masz na przeciwko mnie.
- No, bo wszyscy graliśmy w karty u Pitera i Kurasia i Zator upadł na ścianę, bo tańczył po tym jak pierwszy raz z nami wygrał. I przez przypadek usłyszał kawałek rozmowy. - oznajmił mi Winiarski.
- Taaaak?
- No tak. I powiem ci ten niemiecki to jednak trudny jest. Nie łatwiej po angielsku? Ale ten twój piłkarz to się sympatyczny wydaje. O i tęskni za tobą to takie słodkie. - stwierdził Zatorski, a wszyscy przybili "facepalm'a"..
- Zator! Ty lebiodo!! Miała o tym nie wiedzieć... - krzyknął Kubiak.
- Trzeba było się w szkole uczyć niemieckiego. A dziękuję. Jest bardzo fajny.
Reszta śniadania minęła nam w spokojnej atmosferze. Na treningu ucięłam sobie rozmowę z fizjoterapeutą Olkiem, a oni się męczyli...
Po kolacji postanowiliśmy wybrać się do sklepu. Wybrałam duuuużo różnych paczek żelek. I to nie tylko ja, bo Dziku i Piter mieli tyle samo.
- Ej Sarcia tu masz kochana pieniążki, a tu nasz wózek i pójdziesz ładnie za to zapłacisz. - powiedział Kurek.
- Te Kurak! Ale tu są same piwa, wody i paluszki.
- No, bo jutro wyjeżdżamy do Gdańska i musimy to jakoś z tobą opić, bo wiesz.. No u ciebie. Rozumiesz? Bo u nas to może nas AA złapać.- Takk. A po co paluszki?



- No bo Zator i Ziomek to na kacu tylko paluszki jedzą.
- Serio Łukasz ? Dobra nie wnikam... - powiedziałam, a on zrobił taką zawstydzoną minę.

Po zakupach wróciliśmy do ośrodka. Tylko oczywiście my nie mogliśmy być normalni, więc wskoczyłam na plecy Wojtka. Igła na Ziomka, Dziku na Bartmana, Zator na Pitera, a Kurek był sędzią.
- No to kto pierwszy! START!
Pierwszy był Zbychiał, jako druga para dobiegliśmy z Wojtkiem jak to powiedział nasz komentator- WłodiTwins. trzeci Krzysiek z Łukaszem, którzy wyprzedzili ostatnią parę, po tym jak tamci się wywrócili.
- Dobra to co do Sary? - zapytał Jarosz.
- Taaak... Aleee póżniej. - odpowiedziałam bez entuzjazmu.
- Okeeej!
Weszłam do pokoju schowałam słodycze do szafki tak żeby taki Kurek mi tu ich nie ukradł. Po chwili usłyszałam pukanie.
- Saaaraaa.. - wychylił zza drzwi głowę Dziku.
- Tak?
- Możemy?
- No pewnie, ale ja to "my" ? - nie uzyskałam odpowiedzi, bo do mojego pokoju po kolei weszli Kubiak, Igła, Winiar i Piter.
- Rozumiem.. Czego dusza pragnie?
- Idziemy na lody? - zapytał Krzysiek.
- Ale skąd ty je tu znajdziesz, budka była zamknięta...
- Widzisz... Dawno Cię tu na zgrupowaniu siatkarek chyba nie było, bo razem z Kasią Skowrońską i Izką Bełcik odkryliśmy, że pani Basia ze stołówki je kupuje i chowa w kuchni. W sensie w zamrażarce.. - oznajmił mi Winiarski.
- Już rozumiem.. No w sumie prawie rok mnie nie ma w kadrze. Brakuje mi tych zwariowanych dziewczyn.
- Widzisz teraz już możesz wrócić...
- Zastanowię się nad tym, a teraz idziemy na lody!
Zeszliśmy do kuchni, zabraliśmy lody i szybko zaszyliśmy się w moim pokoju.
- One som fszefyszne. - wybełkotałam z pełną buzią.
- Nooo.. Ustawię sobie tak na fejsie.. "W związku ze spalskimi lodami waniliowymi". Myślicie, że Olcia się obrazi? - zapytał Piotrek.
- Nie wiem, może zadzwoń do niej?
- Okej... No cześć kochanie.
-....
- Obraziłabyś się gdybym ustawił na Facebooku " w związku ze spalskimi lodami waniliowymi" ?
-...
- No gdzie? Ja pijany? O co ty mnie podejrzewasz. - oburzył się środkowy, na co my wybuchliśmy śmiechem.
-...
- Dobrze już się nie gniewam. No Igła i dwa Miśki, w sensie Winiar i Dziku. Jaka kobieta? Aaaaa no przecież to Sarka.
-...
- No dobrze pozdrowię i powiem. No to co obraziłabyś się?
-....
- Okeejj... No ja też Cię kocham. No papa, no tęsknie. -
rozłączył się. - Ola się nie obrazi i mówi, że jestem pojeba*y. Aha Sarcia masz pozdrowienia i masz zaproszenie do nas do Rzeszowa.
- Dziękuję, na pewno skorzystam. - nagle do mojego pokoju wparowała reszta siatkarzy z boomboxem Igły, który zostawił go w pokoju, a przyniósł go Łukasz. Na szczęście schowaliśmy pudełka tak, żeby ich nie widzieli.
- Zaczynamy imprezkę ziomeeeeczki!! - krzyknął Bartek.
- Cicho, bo cię trener usłyszy! - skarcił go Jarski.

Rozłożyliśmy się i usiedliśmy w kółku. Po godzinie każdy był już lekko nietrzeźwy.
- To co gramy w butelkę no nie? - zapytał Kubiak.
Po kilku kolejkach kręcił Igła....
- Tak! Ja kręcę! - krzyknął .
- Dobrze Krzysiu. - powiedzieliśmy, a on zakręcił.
- Oooo Saaarkaaa! Zadzwoń do Mario i powiedz mu jak bardzo za nim tęsknisz.
- Spoko, przypominam, że jestem lekko spita i jest 3 w nocy.
- Jak kocha to wybaczy. - zaśmiał się Piter.
- To idź se dzwoń do Oli. - odpyskowałam. - Dobra dzwonię.
- Noooo czeeeeść. Maarriooo.
- No heeej, Sarka czemu dzwonisz o 3 w nocy?
- Booo wieeeszz jaaak jaaa zaa tobą tęsnieeee?
- No domyślam się. Sara ty jesteś pijana.
- Ja? Wcale.
- W ogóle. - zaśmiał się.
- No i masz pozdrowionka od chłopaków.
- SIEEEEMAAANOOO! - wydarli się.
- Cześć! Dobrze Sara z tego co wiem to ty jutro jedziesz do Gdańska. Ja mam trening, więc dobranoc.
- Nooo aleee mussisz kończyć?
- Tak Sara. Dobranoc.
- Dobranoc. - powiedziałam naburmuszona.
- Nie fochaj się tylko otwórz prezent.
- Aaaaa racja. Już lecę. To pa ! Buziaki ! - krzyknęłam z entuzjazmem.
- No pa Sarcia! - zaśmiał się.

- To co ja lecę go poszukać.
- Prezencika? - zapytał Winiar.
- No tak, chcesz to mi pomóż.
- Okeej.
- Dobra my już się zbieramy. - oznajmił Jarosz.
- Misiek weź ją przypilnuj niech się położy, okej? - powiedział Wojtek.
- Tak.
- Doobraanoc!
Zaczęliśmy szukać prezentu.
- No choleeeeera! Gdzie to jest. - krzyknęłam zdenerwowana.
- No tu leży. - pokazał mi na torbę w szafie.
- Rzeczywiście, daj mi to. - otworzyłam, a moim oczom ukazała się piękna bransoletka.
- "M" jak Mario, tak? - zapytał.
- Tak. - wzruszyłam się. - jest piękna.
- Musi mu na tobie zależeć.
- Jesteśmy przyjaciółmi.
- Ojj.. Sara, widać, że i ty i on do siebie pasujecie. Nie możecie wytrzymać bez siebie długo, tęsknicie za sobą. Widzę jak się uśmiechasz jak o nim mówisz. Ty się zauroczyłaś.
- Możee... To jest ciężkie do wyjaśnienia..
- Wiem Sara. - objął mnie przyjacielsko ramieniem. - Pamiętaj, daj mu w przyszłości szansę.
- Dobrze, obiecuję.
- Patrz tam coś jeszcze jest.
Była tam jego bluza, którą bardzo lubiłam, bo pomagałam mu ją wybierać.
- No to muszę ci powiedzieć...
- Wiem Michał, wiem. - uśmiechnęłam się.
- A teraz idź się kładź, bo jesteś pijana i zmęczona.
- Ale ja jeszcze posiedzę.
- Nie.
- Michał.
- Tak?
- Jesteś świetnym przyjacielem. Pozdrów Dagę.
- Dobrze. Przytul się do bluzy i spać.
- Mhmm... - położyłam się i odpłynęłam. Usłyszałam tylko jak Winiarski śmieje się i wychodzi z pokoju.


------------------------
Dostałam zadanie sprawdzić obecność przed wyjazdem do Gdańska. Stoimy właśnie przed autokarem - Gabrysiem, ja z taką fajną podkładką i listą.
- Ta podkładka pasuje ci do bransoletki. - powiedział Kurek.
- Wiem. No to zaczynamy chłopcy po kolei numerkami... Bez skojarzeń. - dodałam, gdy zauważyłam, że Bartman chciał coś powiedzieć, a reszta się zaśmiała.
- Piter, Winiar, Kosa, Kurek.
- Jeeestteeeśmy!
- Okej, dalej.  Kuba, Zibi, Fabian, Dziku.
- Są!
- Mhm... Rucek, Łukasz, Igła, Zati.
- Tutaj!
- Możdżon, Wrona, Włodi.
- Yyyy.. Bo nie ma tu Możdżona. -powiedział Andrzej.
- Co?! Gdzie jest Marcin!
- Jest z nami Sara, jest z nami Michał, nie ma z nami Marcina. Gdzie jest kurde Marcin? - zanucił Winiar.
- Poczekaj, spokojnie, już do niego dzwonię, - powiedział Igła.
- Już jestem. Przepraszam, ale rozmawiałem z trenerem. - przybiegła nasza zdyszana "zguba".
- Dobrze.... Do Gabrysia!!
- Tak jest!
- Sara chodź do nas na tyły!
- Okej. Musisz to włączać? - zapytałam, gdy wyciągnął kamerę.
- Taaaak!!! Witam państwa bardzo serdecznie z najlepszego autobusu na świecie. Jesteśmy właśnie w drodze do Gdańska jest z nami nasza niezastąpiona pani psycholog Sara.
- Dzień dobry państwu. 
- Co robisz?
- Gram w karty.
- Sara dołączyła do naszego klubu karcianego.
- Tak Krzysiu.
- Widzicie to skupienie na jej twarzy? Tego pokerfejsa?
- Jezu Igła, cicho bądź, bo muszę wygrać z Kurkiem i Kubiakiem!
- Dobrze przepraszam!
- Haaa!!! Wygrałam! I co?!
- No bo miałaś lepsze karty... - tłumaczył Bartek.
- Taaaak.. Dobrze Krzysiu, coś jeszcze chcesz powiedzieć?
- Jak ci się z nami pracuje?
- Bardzo dobrze nie narzekam. A teraz przepraszam.
- Gdzie idziesz?
- Spać. Do brata.
- Mhmm...
- Dobranoc! - wydarł się Bartman.
- Dziękuję. - udałam się do Wojtka.
- Posuń się.
- Co chcesz?
- Spać.
- To idź do Igły.
- No, ale on mi nie daje spać. Tam ma tą swoją kamerę. I wiesz Możdżonek stwierdził, że "jestem jak świeże mięso dla tych zwierząt".
- Dobra to chodź.- zrobił mi miejsce, a ja usiadłam pod oknem. Objął mnie jedną ręką. W uszy wsadziłam sobie słuchawki.
- Ej, daj jedną. - zabrał mi słuchawkę.
- Z kim tak namiętnie piszesz?
- Aaaa z Oliwią.. - zawstydził się.
- Pozdrów ją ode mnie.
- Dobrze. Saruś?
- Tak?
- Nooo bo my jesteśmy razem już 3 lata... I tak myślę, że chciałbym się jej oświadczyć. Nie mówię, że od razu potrzebujemy ślubu, bo ona kończy w Łodzi studia.
- No nareszcie jakaś dorosła decyzja!
- A co jak ona mnie odrzuci?
- Na pewno cię nie odrzuci, jesteście razem. Kochacie się. Nawet sama mi kiedyś mówiła, że chciałaby, żebyś to wreszcie zrobił.
- No to siostra szykuj się na podbój jubilera w Gdańsku.
- Spoczko. A będzie na meczach?
- Będzie. - uśmiechnął się.
- Wojtek ja idę spać. Chroń mnie przed tymi zwierzętami.
- Dobrze. - zaśmiał się.

wtorek, 7 stycznia 2014

Rozdział 16


*Sara*

- Hej cioto! - przywitała się - Co tam?

- Siemaaaaneeeczko Pacanie. U mnie ? Zajebiśc*e! Mogę już grać! Przed chwilą rozegrałam mecz z chłopakami !!
- Aaaaaaa! Cieszę się!! To teraz w końcu sobie pogramy!
- Wiesz ile na to czekałąm?
- Wiem, ciągle o tym gadałaś.
- Muszę zadzwonić do Mario. Kończę papa!
- Jak zwykle... Paaa !

Teraz do piłkarza. 2 sekundy i słyszę już jego głos.

- Hej młoda.
- Hej stary.
- Jestem starszy o tylko 4 miesiące!
- Ojj tam, ojj tam. Co słychać ? Jak się czujesz?
- Hmmm.. Stopuje z treningami na jakieś 2 tygodnie, bo kostka ale to wiesz i ogólnieeee tooo... tęsknię..
- Ja też. Wracaj szybko do zdrowia. A ja chciałam ci powiedzieć, że będę mogła już sobie teraz grać!!!
- Oooooo. Fajnie!! Cieszę się. - czułam, że się uśmiecha. - Przepraszam, ale niestety muszę kończyć, bo Marco zaraz przyjdzie i muszę posprzątać. Paaaa.
- Paa. - Rozłączył się, a ja postanowiłam się zdrzemnąć.


*Mario*


Razem z Marco musimy stopować z treningami po tym wypadku. Umówiłem się z nim dzisiaj u mnie. Chciałem pogadać o Sarze i innych sprawach. Usłyszałem dzwonek do drzwi więc pobiegłem otworzyć.

- Siema Mario.
- Siema stary, wchodź.
Oczywiście tak jak zawsze to u nas bywa poszliśmy grać na PS4. Wstąpiłem jeszcze do kuchni po coś do picia.
- Marco chciałbym pogadać.
- Wal śmiało.
- Wiesz, że Sara na jakiś czas wyjechała do Polski.
- No tak i co?
- No to, że bardzo za nią tęsknię?
- No tak, mów do rzeczy.
- Więc wpadłem na pomysł, żeby do niej pojechać. Teraz kiedy stopujemy z treningami jest na to dobry moment.
- No powiem ci... Jak na ciebie to dobry pomysł.
- Wiem !! Bo mój! A ty i Lena też pojedziecie? - zapytałem z miną smutnego pieska.
- Myślę, że tak. Ona zobaczy się z bratem, a mi pokaże przy okazji Polskę.
- Okeeej. To termin jeszcze ustalimy. Pogadaj z Leną, to może pojedziemy na te Mistrzostwa Europy, załatwimy bilety.
- O Lenę się nie martw. Dobra ja lecę do siebie, bo już późno. Do zobaczenia stary.
- No siemanko.

Marco poszedł, a ja wybrałem się na spacer podczas którego spotkałem Ann.

- Cześć Mario.
- Hej.
- Co u ciebie słychać?
- Wiesz... Masz chwilę?
- Tak, więc słucham.
- Potrzebuję kobiecej rady. Booo... Ja... Mamm...Taką przyjaciółkę.. i ona..
- Nie jąkaj się, podoba ci się? - zaśmiała się.
- Wyjechała teraz i strasznie za nią tęsknię. W jej towarzystwie czuję się swobodnie. Jest bardzo ładna i miła. Czuję coś czego nawet nie czułem jak byliśmy razem.
- Mario ty się zauroczyłeś, jeśli jeszcze nie zakochałeś.
- Serio?
- Tak, widzę ten błysk w twoim oku jak o niej mówisz.
- Ale na chwilę obecną chcemy być przyjaciółmi...
- Zastanów się nad tym. Przepraszam cię, ale muszę już iść. Umówiłam się z Paulem. W razie czego dzwoń.
- Dziękuję Ann. Pozdrów Paula.
- Proszę, cześć. Pozdrowię.
- Do zobaczenia. - odpowiedziałem i wróciłem do domu.


*Marco*


Szykowałem się na trening, gdy usłyszałem dźwięk telefonu.
- Cześć Marco.
- Hej Lena.
- Mam pytanie.
- Wal.
- Bo nie ma Sarki i się strasznie nudzę. A nie mam z kim iść na zakupy. Pojedziesz ze mną?
- Chętnie. Od razu coś sobie kupię.
- To po treningu?
- Pewnie. Do zobaczenia.
- Do zobaczenia.
Zgodziłem się bez problemów, bo i tak po treningu nie mam co robić. Zostało mi 30 minut więc ubrałem buty i pojechałem na trening.


*Lena*


Jest tak nudno bez Sary.... Brakuje mi tej zakręconej osóbki. Bez niej w domu jest tak cicho..  Wpadłam na pomysł, żeby zadzwonić do Marco i wybrać się z nim na zakupy. Zgodził się. Zostało mi pół godziny więc pojechałam w stronę SIP. Wjeżdżając na parking zauważyłam, że przy wejściu stoi Marco. Ciekawe na kogo czeka.
- Hejooo. Na kogo czekasz?
- A na ciebie.
- Oooo jak miło.
- Idziemy? - uśmiechnął się.
- Tak.
- Słyszałaś o pomyśle Mario?
- Niee.. I nie mam pojęcia co on wymyślił. Pod tym względem to się dobrali z Sarą idealnie. Dwie szalone, pełne optymizmu osoby.
- Tu się z tobą zgodzę. Bo wiesz jak on tęskni za Sarą, no nie?
- Myślisz, że tylko on? Sara wyjechała 2 dni temu rozmawiałam z nią chyba z 5 razy i cały czas słyszę jak za nim tęskni.
- Mam tak samo z Mario. - zaśmiał się. - Więc, on chce do niej jechać.
- Kontynuuj.
- No i on sobie spędzi czas z Sarą, a my się też zabierzemy, tylko spędzimy czas razem. Wiesz pokażesz mi Polskę itd.
- Świetny pomysł! Dogadamy się jakoś.
- Okej. Mario chciał żeby to była niespodzianka. Mam cię ładnie poprosić o załatwienie biletu przy samych bandach reklamowych.
- Myślę, że da się załatwić. Zadzwonię do Andrzejka.
- Brata?
- Tak.
- Dobra lecę do szatni bo chłopaki czekają.
- To do później pamiętaj o zakupach!!
- Pamiętam. Paa!
Udałam się na murawę porobić zdjęcia. Muszę coś wrzucić na stronę. 

-------------------
Lekko nudny, ale takie też muszą być ;) 
Do następnego :* 


Bez ciebie nie idę Oli! :D

czwartek, 2 stycznia 2014

Rozdział 15

*Sara*

Chciałam zadzwonić do Mario, ale nie odbierał. Powiedziałam Lenie, żeby spróbowała skontaktować się z Marco, ale on również nie odbierał. Bardzo się martwiłam, ale Lena mówiła, że postara się dowiedzieć o co chodzi, więc byłam już spokojniejsza. 

*Lena* 

Dostałam telefon od Sary. Myślałam, że jak tam w Polsce i w ogóle, ale jednak nie. Okazało się, że niepokoi się o Mario, bo nie odbiera telefonu. Dziwne... Poprosiła mnie żebym zadzwoniła do Marco, bo może Mario jest z nim, ale bez skutków, bo również nie odbierał. Poinformowałam o tym Sarę. Niepokoiła się jeszcze bardziej. Powiedziałam przyjaciółce, że się wszystkiego dowiem i dam jej znać co i jak.  Zwołałam chłopaków z Borussii. Nie minęło 30 min i byli pod naszym domem.
- Cześć - przywitałam się. - wchodźcie.
- Cześć o czym chciałaś pogadać ? 
- Siadajcie. O Mario i Marco. Nie odbierają telefonów, martwimy się z Sarą. 
- Racja nie było ich na treningu. - odezwał się Hummi.- Mario nie odbiera od Sary? To coś się musi dziać... - stwierdził Kevin.
- Może coś im się stało? - mówiłam z załamanym głosem. 
- Musimy być dobrej myśli. - powiedział Piszczu. 
Nagle zaczął dzwonić mój telefon.
- Przepraszam ktoś dzwoni. 
Odebrałam i okazało się, że to ze szpitala. Serce zaczęło mi bić mocniej. 
- Czy Pani Wrona przy telefonie ?
- Tak, coś się stało?
- Pan Reus i Pan Goetze mieli wypadek.
- Co? Jak? Gdzie? Kiedy? Co z nimi?
- Ich stan jest stabilny, na razie są w chwilowej śpiączce.
- O boże... Dziękuję za informację. Postaram się przyjechać. 
Kiedy to usłyszałam o mało nie zemdlałam.
- Lena wszystko dobrze? - zapytał Mats.
- Oni mieli wypadek... - wydukałam.
- Daj ten telefon.-powiedział Łukasz
- Spokojnie to pewnie nie groźne- pocieszał mnie Nuri.
- Sara, ona nie może się o tym dowiedzieć. Ona będzie chciała wrócić. Martwi się o niego... 
- Jedziemy do szpitala ! - oznajmił Kuba.
Wyszliśmy całą grupą z domu i ruszyliśmy do szpitala. Umówiliśmy się, że tam się spotkamy. 
Po 15 minutach byliśmy pod szpitalem. Wybiegłam z samochodu jak oparzona. Chłopaki za mną. Widziałam, że niespokojni tak samo jak ja. Podeszłam do recepcji zapytać w której sali leżą. 
- III piętro sala nr 110.
- Dziękuję ! - odpowiedziałam i pędem pobiegłam do windy, a chłopaki za mną.
Przez okno widziałam, że lekarze robią coś przy nodze Mario, a on zaraz wybuchnie. Koszmarnie to wyglądało. 
- A... Co z Marco? -jąkałam się 
- Lena musisz być dobrej myśli, wszystko będzie dobrze. - pocieszały mnie Agata i Ewa.
- Wiem...
- Przed chwilą lekarz powiedział mi, że z Marco wszystko ok jest lekko poobijany. Tylko Mario ma skręconą kostkę.

-------------------------------

*Lena*

Chłopcy wyszli już ze szpitala. Każdy z nas zmieniał się przy pilnowaniu ich. Ustaliliśmy sobie mały grafik. Dzwoniłam już do Sary. Nie przyjęła tego za dobrze. Tak jak myślałam chciała wracać do Dortmundu, ale nie pozwoliłam jej na to. Powiedziałam, że będę jej zdawać relacje. Na szczęście udało mi się ją tam zatrzymać. 

*Sara* 

Siedzimy w pokoju Bartka i Piotrka oglądając film. Nagle zadzwonił mój telefon.
- Haloo.
- Sarka?
- No tak.
- Słuchaj... 2 dni temu Mario i Marco mieli wypadek. Marco nic poważnego się nie stało. Mario ma tylko skręconą kostkę - zbladłam.
- Ja .. ja .. muszę wracać. 
- Nie! Mario kazał ci zostać masz tylko dzwonić.
- Ale Lena...
- Nie ma żadnego ale ! Uspokój się, zadzwoń do Mario.
- Mhmmm.. - Rozłączyłam się i od razu z oczu poleciały mi łzy. 
- Sara co się stało ? - zapytał mnie Igła.
- On.. On.. miał wypadek - wydukałam, a po chwili Wojtek mnie przytulił.
- Co mu się stało?
- Jechał autem, wyminął psa i uderzył w drzewo i był w śpiączce i ma skręconą kostkę.
- Mogło być gorzej...
- Wiem. 
- Chodźmy na trening.
- Ok. Wojtuś, a będę mogła spróbować zagrać? Noga mnie już nie boli i myślę, że jest z nią wszystko dobrze. Chcę się odstresować.
- Nie !
- Ale proszę ! - zrobiłam minkę zbitego psa.
- Ehh.. Dobra, ale jak tylko cię coś zaboli masz mi powiedzieć. 
- Masz to jak w banku ! - uśmiechnęłam się - Dzięki, dzięki, dzięki ! No to chłopaki dzisiaj gram z wami.
- Ooo.. Będzie się działo, będzie zabawa - śpiewali Kurek i Jarosz.
- Pfff.. Rozwalę was! 
- Hahahaha zobaczymy ! - sprzeciwiał się Bartman.
- Wiesz... Ja bym nie był tego taki pewny. Widziałeś jej ostatni mecz? - zapytał Kubiak.
- No Dziku dobrze gadasz. - złapałam go pod ramię i udaliśmy się na trening.
Weszliśmy na halę, dobraliśmy się drużynami, ustawiliśmy odpowiednio siatkę i zaczęliśmy grać. 
Kurek ustąpił mi miejsca i bawił się w komentatora. 
- Uwaga drużyna nr 1 : SaraSuperWłodiGoetze, Igła, Jarosz, Pit, Kosa, Łukasz, Winiar ! Druga drużyna : Włodi, Dziku, Zibi, Fabian, Możdżon, Wrona, Zator ! 
- Goetze?! Powaliło cię? - krzyknęłam.
- Nie jeszcze stoję. - zaśmiał się co uczyniła reszta, a ja przybiłam "facepalm'a". Oczywiście moja drużyna wygrała 3:1. Nic mi się nie stało ! Mogę grać!
-Wojtek ! Mogę w końcu grać ! Ale się cieszę. 
-A ja cieszę się razem z Tobą - przytulił mnie.
-Zadzwonię do Leny i Mario. Pa ! 
-Ok. Do później, pa. 
Poszłam do swojego pokoju, padłam się na łóżko i wybrałam nr do Leny.
---------------
Wszystko jest okej. Sara może grać...
Czy to wpłynie na jej dalsze życie?
Hepi Nju Jer! I no :) 
~Oliii ;3